We wtorek śniło mi się, że McCain wygrał. Zganiłam się lub ktoś mnie (we śnie), że to tylko sen. I przez jakiś niekrótki czas podświadomie próbowałam poznać czy to sen czy nie – śpiąc. Wreszcie udało mi się zbudzić, odetchnęłam z ulgą i wstałam kilka minut przed budzikiem. Pośpiesznie sięgnęłam po pilot i włączyłam tv, jakże mnie napis w tvn24 ucieszył – “obama prezydentem”! Ta środa miała być dla mnie koszmarem, na szczęście to historyczne wydarzenie nieco odsunęło moje złe myśli. Do teraz przeżywam wygraną Obamy, przecież to totalnie nowy świat się zaczyna! Nie wiem jakie będą jego rządy tak czy owak samo to zdarzenie jest..magiczne! :P
Swoją drogą, wiara w ludzi nam się już wyczerpała. Szkoda.
22 Comments
E? Magiczne? Co magicznego jest w tym, że wygrał socjalista? Magiczne to będą najbliższe lata. bardzo zgodne z chińskim przekleństwem “obyś żył w ciekawych czasach”.
dlaczego ludzie tak przeżywają te wybory? czy to będzie miało jakikolwiek bezpośredni i znaczący wpływ na nasze życie? o_0
Que? Co w tym magicznego. Nowy świat się zaczyna? Prędzej bym się martwiła, że się może skończyć. Może Nostradamusowi chodziło o czarnego lidera, a nie o czarnego papieża, co?
Jak dla mnie nic nowego się nie zaczyna, może się conajwyżej skończyć, a ciekawa jestem czy Brack Banana [musiałam] będzie równie dobry w działaniu jak w kłapaniu w trakcie kampanii.
marines, biorąc pod uwagę fakt, że usa nadal jest hegemonem gospodarczym na świecie, co prawda gasnącym, ale umierający/chory król to nadal król, będzie to miało wpływ na nasze życie, zwłaszcza, że jesteśmy włazityłkami USA. Wielcy sojusznicy od siedmiu torsji śmiechu.
Beznadziejnie nastawienie do życia macie ;)
To, jeszcze się okaże jakim prezydentem będzie. Nie nastawiam się na żadne negatywy ani przesadne pozytywy. Mam wrażenie, że tylko ja naprawdę poczułam to, że Ameryka naprawdę przełamała cholernie dużą barierę jakim jest/była rasa. Poczułam i super doceniłam ten wybór ludzi. O tą “magiczność” mi chodzi, diametralna zmiana nastawienia ludzi. I to wydarzenie będzie miało szeroki wpływ na resztę świata, zainspiruje wielu. Chociaż, już wplynęło i już zainspirowało. Teraz to od Baracka bedzie zależeć jak dalej te wpływy rozwinie.
Ale naprawdę, nie potrafię zrozumieć Waszego sceptyzmu, totalnie negatywnemu podejściu do wszystkiego.
@marines, zabrzmiało jakby mówił człowiek, który się interesuje wlasnym podwórku, którego interesują wydarzenia wpływające tylko bezpośrednio na jego życie. Ale wiem, że tak nie jest :)
po prostu nie wiem po co robić wokół tego wydarzenia takie zamieszanie ;) były wybory, ok, mam swoją opinię o tym, ale po tym co czytuję ostatnimi dniami na blogach jest męczące. jedni wyklinają Obamę, drudzy McCaina, każdy ma swoje powody, ale ta bezsensowna “wojna” do niczego nie prowadzi. ;)
No nie wiem, ja osobiście jako wojnę traktuje to jak najmniej. Nie dostrzegam tu wojny, ale wielki podziw dla ludzi :)
chyba jakaś młodzieńcza naiwność… gdzie ta magie dostrzeglas w spektaklu, w którym przeciwnicy ciągle okladaja się ciosami poniżej pasa, a jak im sie czasem uda trafic czosto sierpowym, to jest to stos frazesów i populizmow obrazajacych osoby nie o wysokiej, ale nawet przeciętnej inteligencji?
a patrząc na ekipę jaka sobie obama dobiera, to zludzen nt Wielkiej Zmiany mozna sie szybko wyzbyc… ci sami lobbysci z Goldman Sachsa, JP Morgana, Citigroup, Morgana Stanleya, etc., którzy byli największymi sponsorami jego kampanii, teraz dostają posady w administracji… no bo trzeba się odwdzieczyc…
obama nic sobie nie robi z tego, ze pijawki takie jak medicare, medicaid, ss ssają budżet us jak moga… ja nie widzę tu perspektywy wyjścia z reforma systemu zdrowotnego w takim ukladzie…
obama, ktory popiera interwencje w iraku i afganistanie, obama, który popieral pozyczki w subprime, które daly nam obecny kryzys, obama, który popiera plan paulsona (mccain nie lepszy – prawdziwy republikanin bylby przeciw…), obama, ktorego nie chce poprzeć counterpunch (“prawdziwa” lewica), bo dostrzega ten kartelowy establishment finansowy, ktory za nim stoi i rychlo przyklepie drugi plan paulsona…
gdzie te zmiany, gdzie ta magia? gdzie ty to widzisz?
rasa? nie rozśmieszaj mnie… efektu, ani anytefektu bradleya nie bylo, bo byc nie moglo… nie ma problemu rasy, szczególnie w usa. zjawisko z palca wyssana… na czarnoskurego obame zaglosowalo 94% czarnoskórych… wow, solidarnosc rasowa? na białego clintona zaglosowalo 96% czarnych…
zostaja sprawy spoleczno-obyczajowe. dla mnie trzeciorzedne… a niech sie tam te zmiany dokonuja… chociaz, jak se przypomnę obame mowiacego, god bless america, to tez tylko uśmiech politowania…
takze troche dystansu… magia? ile wczesniejszych wyborow w usa mialas sposobnosc aktywnie sledzic? jesli te byly pierwsze, to moge i ta dziewiczą “magie” zrozmiec…
na koniec tak dla relaksu. najlepsze obrazkowe podsumowanie wyborów:
http://www.picturesforsadchildren.com/index.php?comicID=203
i video (odcinek specjalny south parku):
http://www.southparkstudios.com/episodes/207897/
pozdro i rosnij zdrowa :)
Zależy dystansu do czego, bo Ty odnosisz się już do przyszłości, do jego konkretnej polityki. Tak, to prawda, zapewne nie jestem tak obeznana w tym jak Ty, dlatego mówię o kompletnie innej rzeczy, która dla ciebie jest sprawą trzeciorzędną.
A wcześniejsze wybory? Owszem, jako dziecko nie śledziłam takich rzeczy. Tylko, nie wiem co ma to do tematu. ‘Chwyty’ polityków? Wybacz, ale to nie ten temat.
^marines, jednak się myliłam. Jednak są “wojny”, które lubią (?) wywoływać ludzie tacy jak ^quidam.
ojze… ja? lubie? wojny? wywolywac? heh, ja – typowy lurker – sie rzadko odzywam w internecie, jeszcze rzadziej cos wywluje i w czyms uczestnicze, a flejmy internetowe o ktore latwo w temacie polityki uwazam za jalowa strate czasu.
odezwalem sie li tylko z dobrodusznosci, chcac – byc moze naiwnie – poszerzyc nieco horyzont myslowy tego wpisu. rzucic ziarenko, a nuz zakielkuje… jesli zostalem odebrany jako agresor, to przepraszam. intencji takiej nie mialem.
o co chodzi w skrocie – szanujmy slowa, oszczedzajmy je, bo nam ich kiedys zabraknie. kiedy widze u nas ciagle szafowanie zdradami narodowymi, hanbami, skandalami, a w usa mnogosc egzaltacji lo ove, hope, change… to mysle sobie, ze kiedy faktycznie nadejdzie jakas “magiczna”, dziejowa chwlia, to slow przyjdzie nam szukac w klingonskim, bo istniejace sie zdąrza zurzuc na n-te wybory tego samego szefa pzpn, nowego kosmicznego ipoda, tudziez czarnoskorego papieza…
peace jeszcze raz.
Ale jak już sie odezwiesz to przepełniony pogardą dla innych, przynajmniej w tym przypadku ;)
Dla mnie, wybór czarnego prezydenta nadal pozostaje niezwykłe. Cieszę się, że mam w końcu jakiś powód by się czymś zachwycić. Jak do tej pory tylko narzekam, a zazwyczaj słów nie trwonię.
W każdym razie dzięki za tą dobroduszność i bądź pewien, że tej opinii nie zignoruję :)
Wręcz przeciwnie. Dlaczego? Popatrz na statystyki jak głosowały różne kolory skóry. Biali głosowali różnie. “Afroamerykanie” – z nich wylazł cały rasizm – praktycznie nie głosowali na białego. Wynik jest raczej PORAŻKĄ tematu rasy.
^Marcin, w części masz rację. Ale czy to na pewno jest rasizm? Afroamerykanie żyją ciągle pod presją rasizmu ze strony białych, to jest raczej naturalna reakcja mniejszości narodowej na to.
Zresztą, zagłosowali na Obamę nie tylko ze względu na rasę. To tylko zmobilizowało ich do oddania głosów – nie wybieraliby na ślepo byle czarnego kandydata :)PS: poprawiłam i skasowałam.
jeśli ktoś traktuje poważnie spiskowe teorie, w których giełdy i rynki są sztucznie sterowane, to nie za bardzo wiem nawet, jak to skomentować. to czysta fantazja czy paranoja z kiepskiego filmu hollywoodzkiego. i nie, to nieprawda że obie strony cały czas obrzucały się błotem większego kalibru niż dziadek z wermahtu (największe ,,błoto” — socjalista, terrorysta i Arab — odnosiło się do Obamy). problem dyskryminacji wszystkich poza białymi zamożnymi mężczyznami był i jest widoczny i w wyborach, i na codzień w USA (zapraszam do posegregowanych miast czy korporacji). choć oczywiście zmienia się sytuacja na lepsze. ja się jaram zmianą w USA, choć na tle G.W. to i McCain, ten sprzed kampanii, wydawał mi się zupełnie dobrym wyborem.
Czarny, nie czarny co za różnica ;p
No właśnie – ten wybór jest rozpatrywany chyba wyłącznie przez kolor skóry. Jakoś nikt nie stara się wyzwolić z magicznego kręgu rasizmu i antyrasizmu, aby spojrzeć na program i zaplecze Obamy. A tam – cieniutko…
Demokraci mogli pojechać po bandzie i dać już na początku niezły wybór – czarny albo kobieta – bo wiedzieli, że po Bushu to MUSZĄ wygrać. I właśnie o tym u mnie napisałem.
To nie wiara w ludzi mi się wyczerpała. To wiara w demokrację. Tej ubywa mi z dnia na dzień. Nie widzę już sensu oddawania w ręce mas kluczowych decyzji, które będą miały wpływ na ludzki ogół. Masy kierują się emocjami, uprzedzeniami, interesami… Dają sobą manipulować, pozwalają sobie wmówić, że wybór jest ograniczony ignorując kandydatów, którzy najbardziej odpowiadają ich przekonaniom i głosując na tych, którzy górują w sondażach. Masy już takie są – choćby nie wiem jak błyskotliwe jednostki się na nie składały.
W ludzi wierzę. Nie wierzę w cywilizację :)
PS. Ładne tło bloga ;)
^Wesoły Terrorysto [zabójczy nick :)], to co mówisz to nadinterpretacja. Szczerze, nie byłabym zrozpaczona gdyby to McCain wygrał – to i tak jakieś zmiany. Przede wszystkim jestem pozytywnie zaskoczona wynikiem wyborów, zaskoczona ludźmi – to mnie ‘raduje’. Inną rzeczą jest to, pomijając kolor skóry, że bardziej podobają mi się zapowiedzi/obietnice Obamy niż McCaina, to on zrobił na mnie większe wrażenie niż McCain. Dlatego się cieszę.
I wcale nie twierdzę z przekonaiem w głosie, że ‘zbawi świat’ aczkolwiek mam taką nadzieję. Nie jestem pewna czy spełni te nasze oczekiwania, a może będzie jeszcze gorzej niż za czasów Busha? Nie mam zadnej gwarancji więc kieruję się tymi obietnicami.
Będąc zwolennikiem którejś strony powinnam w nią wierzyć, prawda?
To czy Obama lepiej klamał przekonamy się w ciągu najbliższych 4 lat. Dlaczego Ty z kolei zakładasz, że to będzie jakaś masakra?
^Pomian, szczerze to i ja w nią tracę wiarę. Chociaż skrajności nigdy nie były dobre, więc najlepiej znaleźć ten złoty środek :)
Witam!:) Lanooz, na Twój komentarz odpowiedziałem dość rozwlele u siebie w nawiązaniu nie tylko do Twojej wypowiedzi, więc pozwolisz, że nie będę tu wszystkiego kopiował (zapraszam do mnie).
W skrócie – Obama mnie ani ziębi, ani grzeje (McCain też), więc nie zakładam, że będzie to masakra. Ale nie liczę też na jakąś niebywałą zmianę… Zastanawia mnie natomiast takie swobodne płynięcie z prądem milionów osób – co można było zaobserwować także u nas w 2007. Z jednej strony rozumiem mechanizm powstawania takich emocji, ale z drugiej – niezmiennie zadziwia mnie to, ze ludzie potrafią tak emocjonalnie reagować w sprawach tak odległych, jak polityka.
Dzięki, mi mój nick się bardzo podoba:)
alez Ty naiwna
@blog-it.pl, oh świetnie wiedzieć, że jestem naiwna. Jednak mógłbyś się zniżyć do poziomu gdzie byś konstruktywnie to rozwinął? ;)
Obawa to nadzieja młodej generacji.. i zapowiedź nowego wiatru.
No z tym nowym światem :>