Nie sądziłam, że ktoś jeszcze wątpi w sens komentarzy na blogach. Na przykład Marta Klimowicz, zniechęcona brakiem sensownych dyskusji w komentarzach woli się dzielić swoimi spostrzeżeniami przez maile.
Dla wielu osób komentarz […] to rodzaj “głasku”, potwierdzenie ich wartości czy słuszności poglądu. Innym komentowanie służy do kpienia z oponentów i utwierdzania się we własnej racji.
Komentarze dla mnie zawsze były integralną częścią wpisu. Dostrzegam wielką różnicę między wpisem o (widocznym) zerowym odzewie a wpisem z wieloma komentarzami. Nawet jeżeli one służą tylko potakiwaniu autorowi.
Tak w ogóle, co w tym złego? W potwierdzaniu słuszności podglądu? Zazwyczaj takie potwierdzenia są ubrane w przeróżne słowa. I takie parafrazowanie tej samej myśli z wpisu lub innego komentarza jest wbrew pozorom przydatne.
Pokazuje nam (mówiąc w 3os. l. mnogiej mam na myśli autora wpisu, stałego i przypadkowego czytelnika, czyli każdego. Pamiętajmy, że komentarze są nie tylko dla autora) stanowisko innych ludzi, temat w różnym świetle lub tym samym kolorze lecz w innym odcieniu. Takie parafrazowanie często przesuwa główny wątek parę milimetrów w bok, do innej, bliskiej pierwotnemu tematowi kwestii.
I w ten sposób, potwierdzanie słuszności przeradza się w okazję do powstania dyskusji.
Jednak nie tylko dyskusja może wnieść coś wartościowego do tematu.
Komentarze ludzi to również ciekawostka, dowiadujemy się o ogólnym stanowisku czytelników na dany temat, poznajemy czytelników bloga, poznajemy ich strony/blogi i samych komentatorów.
Wyobraźcie sobie co by było, gdyby czytelnicy komentowali tylko przez email. Blogi nie byłyby tak dynamiczne, sprawiałyby wrażenie ‘niezaludnionych’. Totalna pustynia. A tak, mają nieco kolorytu, luzu dzięki komentarzom.
A jeżeli chcemy też dyskusji, musimy też stwarzać okazje.
To także kwestie porządkowe. Najprościej w świecie chcemy opinie przyporządkować do poszczególnych tematowi. To działa jak forum, którego istotą jest publiczne komentowanie wątku.
Tak poza tym, ja tam jestem częstym świadkiem sensownej wymiany zdań w komentarzach na blogach. Owszem, zawsze znajdą się dziwne owieczki, ale to nie jest jednak problem komentarzy.
PS: A jeżeli autor zasługuje na taki publiczny “głask”, to czemu nie? :)
13 Comments
Marcie chyba przeszkadzają komentarze niepotakujące. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Strasznie niedobrze oceniła ZŁE wypowiedzi ludzi krytykujących doktorat o blogach na bloxie (że niby powinni gratulować, nie oskarżać o brak profesjonalizmu). Wiec chyba tym zdaniem sama sobie zaprzecza.
Wyczuwam mentalność Kalego.
Kali krytykuje-dobrze, Kalego krytykują-źle.
Co do mnie to nawet wolę gdy ktoś się ze mną nie zgadza, wtedy mam szansę lepiej wytłumaczyć swoje stanowisko. Niekoniecznie za pomocą flame war, ale zwykłej dyskusji na argumenty.
Na lav-necie bywały różne dyskusje. Częściej mi przytakiwano, ale bardziej w kontekście własnych poglądów. Nie tyle- “masz rację”, ale “też tak uważam”. Między pierwszym a drugim jest kolosalna różnica.
Nie ukrywam, komentarze lubię. Ale nie w stylu “jaki fajny masz blog, wpadnij do mnie”. Takie też się zdarzają, mówi się trudno i pisze dalej ;)
Komentarze są dobre. To pewne. Chyba, że są ciągiem takich pięknych słów jak k****a, c**j … Jednak też może głaskania czasem jest za wiele i ciężko się przez nie przedziera w poszukiwaniu treści.
Czasem lepiej zamiast pisać kolejny raz: wyczepista notka; po prostu pomilczeć… i tak widać kto czytał.
Komentarze to dyskusja, a dyskusja jest potrzebna. Blogerzy chcą wiedzieć co inni o nich sądzą, co sądzą o ich przekonaniach.
Bez komentarzy nie ma bloga.
;-)
Masz racje.
*głask*
;]
Typ 1. Problemem są wpisy bez sensu, zwykle wywołują masę komentarzy, bo to szansa dla wielu błysnąć inteligencją ponad prezentowaną przez Autora głupotą.
Typ 2. Problemem mogą być też wpisy doskonałe, zupełne, wyczerpujące temat – bo takie nie sposób skomentować, a wiele osób nie dopisuje “masz zupełną rację”, a nawet jeśli ktoś tak napisze, to już nie ma powodu to powtarzać i powtarzać.
Na szczęście napisać wpisu typu dwa jest dosyć trudno i nie warto się niem martwić. Zasadniczo więc uważam, że Autor powinien wpisem wywoływać dyskusję, nie zamykać wszystkich wątków, i nie przypisywać sobie pełnej racji, zadawać dużo pytań otwartych, dzielić się wątpliwościami, wtedy wyeliminuje komentatorów wpisów typu 1, i zmobilizuje innych do rozwijania zapropowanego tematu.
Dyskusje inicjowane na blogach bywają raczej mizerne. Z kolei to, co dzieje się na forach gazetowych aż budzi obrzydzenie: te bluzgi, wylewające się szambo… Trochę doskwiera ta nieobecność blogowego mainstreamu. Nie chodzi o charakter poglądów, lecz pewien styl ich wyrażania. Może to przyjdzie z czasem?
Masz racje! Bravo w końcu ktoś myśli podobnie. Fakt dyskusje na blogach początkujących ( takich jak mój) nie są bogactwem słów i zasobów intelektualnych czytelników. Czytelnicy ci są przeważnie mało obiektywni z tego faktu iż są to często przyjaciele blogujących. Nie lubię jak ktoś mówi ze po co ci na blogu komentarze , przecież piszesz dla siebie a nie dla komentarzy- fakt , ale jakbym chciał pisać tak dosłownie dla siebie to mógłbym sobie napisać na czystej białej kartce i schować do szuflady. Tworzenie blogów ma podświadomy cel, chcesz aby ktoś skomentował to co piszesz! I to jest racja bo blogi w zasadzie sa po to.
Lavinka: No ale Marta Klimowicz nie jest takim sobie blogerem, tylko – chapeau bas! – specjalistką od socjologii Internetu i jako taka przecież ma rację z definicji. :-DDD
A tak całkiem poważnie, to przecież cała idea bloga (“web log”) polegała pierwotnie na publikowaniu wpisów (“my dear diary…”) i dania głosu wszystkim, którzy mają w danej sprawie coś do powiedzenia.
Trochę to ekshibicjonistyczne, ale anonimowość komentatorów – a raczej fakt, że mogą to być osoby zupełnie nieznane, albo znajomi ukrywający się za tymczasowym nickiem – powoduje, ze komentarze mogą być obiektywne (w przypadku nieznajomych) lub pozwala im pisać szczerze i bez skrępowania (w przypadku znajomych incognito).
Blogi tematyczne natomiast to inna działka – sporo ludzi próbuje sobie w ten sposób wyrobić pozycję w Internecie, więc każdy głos krytyczny traktują jak próbę podważenia swojego autorytetu.
W zasadzie takich tematycznych blogerół traktuję nieufnie. A jeśli zaczynają zdradzać objawy specjalistycznego zadufania i przekonania o własnej wszechwiedzy, to po prostu obchodzę szerokim łukiem; jest tyle innych blogów do czytania… :-)
Tak wróciłem teraz do tego wpisu, bo i temat wrócił – sporo ludu teraz wyłącza komentarze na swoich blogach. I to nie jacyś niszowi blogerzy, a swoiste “gwiazdy”…
Na szczęście albo do komentarzy wracają, czasem w trochę innej formie (jak na Playr), albo zostawiają chociaż trackbacki (jak bodajże Appleblog).
Ale jednak feedback is king. ;)
@marsjaninzmarsa: Niektórzy to po prostu zaczeli się bać konfrontacji ; ) Podoba mi się jak Godryk wyżej napisał
Dokładnie takie same mam odczucia, Lan. :)