Pomimo, że oglądałam filmy bardzo chętnie zaczęłam czytać ‘Dumę…’, mając niemałe oczekiwania. Gdzieś po drodze zaczęłam odczuwać rozczarowanie, nudę, zmęczenie, a jednak dochodząc do końca byłam już zafascynowana.
O ile pamiętam, podobnie miała się rzecz z “Jane Eyre” Charlotte Bronte, książka stanowiła pierwsze moje spotkanie z klimatem epoki romantyzmu/czasów wiktoriańskich w Anglii. Mówiłam, że bardzo lubię historie rozgrywające się na tle XVII/XIX-wiecznej Anglii? Naoglądałam się takowych filmów, to teraz zabieram się za książki :)
Czas na dalszą twórczość Jane Austen, następne: “Perswazja”. A może “Emma”?
PS: Powoli realizuję listę 75 książek, które każda kobieta powinna przeczytać :P
13 Comments
“75 książek, które każda kobieta powinna przeczytać” żeby zgłupieć do reszty ;P
Nie rozumiem fanklubu romansideł i nigdy nie zrozumiem.
Nigdy nie zrozumiem niechęci do wszystkich “romansideł”
I skąd wiesz jakiego typu książki są zawarte na liście! ;)
Pokute ogladalas i czytalas?
Jako obowiązkowe lektury na studiach anglistycznych, “Duma i uprzedzenie” wraz z “Wichrowymi wzgórzami” skrzywiły moje spojrzenie na wszelką literaturę sprzed dwudziestego wieku. A ja po dłuuuugiej przerwie wróciłem do R. Ludluma. ;)
A czy jest jakikolwiek mężczyzna któremu się spodobała ‘Duma i uprzedzenie’? :>
@unnami, oglądałam. Również planuję przeczytać
Mama czytała. Romansideł też nie lubię – co w nich jest sensownego? Spełnienie tego co w nich jest w życiu jest praktycznie niemożliwe. Jeżeli romans/romantyka to tylko jakaś polska kiczowata komedia romantyczna :) . Przynajmniej humor poprawia.
@glabek94 : no przestań, tylko nie “co w nich jest sensownego?”. Zadając takie pytanie, można spokojnie wyeliminować większość naszego dorobku w literaturze i w kinematografii. Wszystko ma sens, dopóki nam się to podoba i sprawia nam to przyjemność.
Zresztą, czym wg Ciebie jest “romansidło”? ;)
Romansidło to tekst literacki, który ma dużo objętość, a całą jego treść można zawrzeć zazwyczaj w dwóch-trzech zdaniach. Kończy się zazwyczaj happy-endem, ew. a’la dramat śmiercią obydwóch kochanków. Dlatego nie ma w nich nic sensownego. Są sobie też i romansidła z sensem, ale to jest mniejszość (chodzi mi o Twoje zdanie “Zadając takie pytanie, można spokojnie wyeliminować większość naszego dorobku w literaturze i w kinematografii.”. Oczywiście “Wszystko ma sens, dopóki nam się to podoba i sprawia nam to przyjemność.”, ale nie chodzi mi o sens czytania – przyjemność, tylko o sens całego tekstu.
glabek94: Podaj jakiś przykład, który przeczytałeś w całości i pasuje do Twojej definicji…
Romansidło polega na tym,że jest nieprawdziwe, nieżyciowe i nudne od począku do końca(zakończenie szczęśliwe lub tragiczne,częściej szczęśliwe). Faceci są jak baby a kobiety głupie i naiwne (choć autor/autorka nazywa je mądrymi i roztropnymi). Ściema i fantastyka dla trzynastoletnich podlotków. Do grona romansideł zaliczam także Pana Tadeusza, choć w dużo lepszej formie,a jednak klimat w stu procentach ten sam. :)
@glabek94 : nie spotkałam się nigdy z żadną taką książką. Rzecz nie koncentruje się tylko na miłostkach czy inaczej, na ‘odwaleniu miłości’ – jak to zabrzmiało w Twoich ustach.
Jane Austen sychikę bohaterów, tutaj – kobiety. Więc może zanim wydasz taki, no cóż…raczej dość płytki osąd, przeczytaj parę takowych lektur ;)
Może Ci się lektura nie podobać, ale nie umniejszaj znaczenia i sensu lektury, której możesz po prostu nie zrozumieć.
@lavinka : rozumiem, ze te słowa kierujesz do ‘Dumy..’? Zachowania bohaterów były dla mnie całkiem realne. Zresztą nie rozumiem tych określeń. To nieco podobne do niechęci niektórych do sci-fi czy fantasy. Z powodu nieprawdziwości tych wszystkich zdarzeń itd
A przecież, pomimo jakiekolwiek panującej rzeczywistości w lekturze, wszystko koncentruje się na rzeczy wspólnej z naszą rzeczywistością: miłości, przyjaźni, ludzi i innych tam jeszcze wyświechtanych wartości.
A to, ze faceci są jak baby to już kwestia epoki :>
Zresztą twórczość Austen częściej przypada do gustów starszych niż młodszych ;)
Tak czy owak, nie uznaję określenia “romansidlo”. Tzn, to jest taki skomplikowany zestaw przeróżnych określeń, czasami przeciwstawnych sobie, że już wolę opisać ksiązkę jako po prostu ‘nudną’ i nie wdawać w dalsze dysputy czym jest ‘romansidło’. Tak samo się chyba miewa z dziełami ‘ambitnymi’ czy ‘profesjonalnymi’.
@Lukem : Powiem prawdę: żadnego nie przeczytałem w całości. Zacząłem czytać właśnie “Dumę i uprzedzenie” – po kilku stronach skończyłem. Może po prostu to nie dla mnie?