American People are Friendly People [#2 NY]

Wyobrażenie o Ameryce [NY] opierałam na filmach i innych podobnych mediach. Z jednej strony kochałam amerykańską kulturę, z drugiej byłam cyniczna w kwestii ludzi. “Amerykanie” – to brzmiało dla mnie jak synonim niewiedzy, otyłości, zaściankowości. Jakże to się teraz zmieniło.

Na dodatek, czytając przed wyjazdem przewodnik wysnułam różne nietrafne przypuszczenia, np. wciąż powtarzało się kwestie bezpieczeństwa, a raczej jego braku.
Np, nie zaleca się zapuszczanie się do Central Parku w dni powszednie, bo można zostać napadniętym – w biały dzień! Myślałam, że to zielone serce miasta jest oazą spokoju, niemalże jedyne miejsce gdzie można odetchnąć od zgiełku miasta. Jednakże jedynie w weekendy. 17-letnia znajoma wraca do NY w każde wakacje od wielu lat, a ani razu nie była dotychczas w Central Parku, ponieważ rodzicielka jej zabrania.
Nie mówiąc już o Harlemie, podobno najniebezpieczniejszej dzielnicy w całym mieście, stolicy Afroamerykanów, w której mieści sie mój hostel. Turyści w ogóle się tam nie zapuszczają, bo rzekomo groźnie może być i w dzień i w nocy.
Teraz zdaję sobie z tego sprawę, że ta niesława mogła się po części po prostu zrodzić z uprzedzeń do Afroamerykanów. Zaś uprzedzenie nie tylko biorą się z stereotypów, ale niestety też je wcielają w życie. Kogo tak się postrzega, takim się staje.
Wg. mapy zabójstw New York Times’a najczęstszymi napastnikami są czarni, zaś najczęstszymi ofiarami tych wykroczeń są..również czarni.

Harlem okazuje się uroczym zakątkiem. Może po prostu mam jakieś szczęście, że nie byłam świadkiem strzelaniny? Nie wiem, swoje widziałam i doznałam, i dla mnie to zakątek pełny ludzi otwartych i pomocnych. Czasem o pomoc nawet nie trzeba pytać, ludzie sami zauważą, że masz jakiś problem i pomogą zanim zdążymy zdecydować czy zapytać.
Pewnego dnia, gdy byliśmy w supermarkecie, dwóch czarnych, wystylizowanych na raperow, dość groźnie wyglądających, rzuciło w naszą stronę “nihau” (‘witam’ po chinsku). Jak do tej pory spotkałam się z tym tylko w formie rasizmowej odzywki, więc po prostu szybko zniknęliśmy im z oczu.
Oni, najwyraźniej rozbawieni, dogonili nas i sprostowali swoje intencje, który były przyjazne. Jeden mówił, jakby rapując, że ma córkę 2-letnią, która ogląda na TV kreskówkę, w której jest fajna postać, Chinka Kayleen. Nauczył się nowego słówka by nawiązać jakiś kontakt z azjatami. Zresztą, dość często witają nas na ulicach po chińsku, ale przynajmniej teraz nie widzę w tym nic złego i odpowiadam, ot akt przyjaźni :)

Nie tylko Harlem jest otwarty, ta właściwość należy do całego narodu amerykańskiego. Oni są tacy rozmowni i przyjaźni! Na każdym kroku da się to zauważyć. Dla mnie, jako i europejki i azjatki, jest to coś nowego. Nie przywykłam do takiej otwartości, ale ją naprawdę doceniam. Amerykanie to niesamowicie pozytywny naród.
Tak pozytywny, że nie straszne jest się ludzi o cokolwiek zapytać, o czymkolwiek pogadać czy pośmiać. Uświadomiłam sobie, że czuję się tu dużo swobodniej niż w Polsce, gdzie niestety, przy każdej reklamacji, pytaniu odczuwam lekkie zdenerwowanie. Problemem Polski może być po prostu brak turystów, jednak wspominając inne europejskie państwa, tam naród był raczej właśnie z powodu turystyki przewrażliwiony i raczej niemiły (Francja?). Gdy spotykam tu osobę nie okazującej nadrzeciętnej życzliwosci, a więc całkowicie neutralną, podświadomie ją negatywnie oceniam i uznaję, że jest niemiła.

Mówi się, że Nowy Jork to stolica świata i teraz zaczynam to rozumieć. Tutejsze społeczeństwa jest takie różnorodne, że już nie ma miejsca na rasizm, homofobię ani ksenofobię.
Każdy może się tu poczuć jak w domu.

Co prawda mam Internet w hostelu, jednak intensywna turystyka nie pozwala mi się przysiąść porządnie do pisania. Ten wpis próbowałam udostępnić przez 3 ostatnie dni
Nowy Jork zrobił na mnie wrażenie. O tym jednak później (o przywarach Amerykanów, aby balans był właściwy :>)

See you!

6 Comments

SFAH 30/06/2009

Byłem w Toronto 3 miesiące i po powrocie do Polski od razu codzienne życie stało się ‘przygnębiające’. W Kanadzie każdy jest Twoim najlepszym kolegą, nieważne czy widzisz go po raz pierwszy czy już się znacie. To jest najfajniejsze.

imprezowicz 03/07/2009

Święte słowa. Nie tak dawno oglądałem w telewizji taki teleturniej-show, w którym klika grup zawodników(z USA) ścigało się przemierzając świat i przy tym wykonując różne zadania. I akurat trafiłem na odcinek w którym zawitali do … tak Polski!

I choć program chciał nas pokazać w sposób dobry (m.in. jako kraj Chopina), to sami Polacy nie pokazali się z najlepszej strony. Zaczęło się od tego, że nie mogli się nigdzie dogadać po angielsku. Ale to jet najmniejszy problem (w końcu mało amerykanów zna polski ;). Polacy okazali się bardzo niemili. Poczynając od pana z taksówki, a skończywszy na bardzo niemiłym panu w hotelu.

Jedne z uczestniczek powiedziały takie słowa: “Gdyby w Ameryce dwie dziewczyny potrzebowały pomocy, zaraz by ją dostały”. W Polsce nikt nie chciał im pomóc, wszyscy wystraszeni uciekali od przybyszów z USA:)

jah 06/07/2009

Oj tak…. Toronto, drugi dom :)

American culture rules 02/08/2009

Calkowicie sie zgadzam.
Polska kultura:
1. Usmiech nie jest norma spoleczna. Czasem wrecz wydaje mi sie, ze jego uzywanie moze byc zle odbierane (“Co sie pan ze mnie smieje?!” – odpowiedz ekspedienta na zyczliwy usmiech w interakcji). Jest zarezerwowany tylko dla najblizszych przyjaciol i rodziny, a i tam jest go malo.
2. Obcy sa traktowani jak wrogowie, a nie jak sprzymierzency. Nie ma takich zwrotow jak np. “Hi guys!”, ktore jest skierowane do nieznanej obcej grupy. Jezyk jest odzwierciedleniem kultury.
3. Od braku usmiechu ludziom stworzyly sie MORDY – takie apatyczne, smutne lub skrzywione w zlosci grymasy. Rzadko widze neutralne twarze, a co dopiero usmiechniete.
4. Od braku smiechu ludzie staja sie dretwi – inaczej mowiac niekreatywni i mniej otwarci na innych (obcych) – stad np. wspomniana przez imprezowicza sytuacja, gdzie nikt nie chcial pomoc dziewczynie, a ludzie byli niemili.
5. Brakuje kultury konwersacji. Ludzie nie patrza na siebie tylko kreca tymi glowami na boki (np. zrob taki eksperyment: spojrz na chwile na ludzi, ktorzy ze soba rozmawiaja – natychmiast, ktorys z nich na ciebie spojrzy. W ameryce jest to nie do pomyslenia – ludzie sa zajeci soba, a nie innymi).
Nie sluchaja uwaznie, przerywaja. Zbyt czesto sa skupieni na tym co sami maja do powiedzenia, a nie na wysluchaniu drugiej osoby i zadania pytania, ktore jest otwarte i zwiazane z tym co mowila ta osoba.
Rozmowa czesto jest nieciekawa, nienakierowana na zarty, kreatywnosc. Czesto wystepuje narzekanie.
6. Ludzie tutaj sa fatalnymi aktorami, showmanami. Moja hipoteza jest taka, ze po czesci to wynika z braku usmiechu (smiech – ten szczery pobudza nas do kreatywnego zachowania i przelamywania schematow w mysleniu). Po czesci wynika to tez z nastepnego punktu:
7. W polskiej kulturze nie ma miejsca na zachowania odbiegajace od normy. Sprobuj zachowac sie odwaznie i odmiennie od przyjetych standardow (np. zatancz w sklepie z ubraniami – w ameryce widzialem to parokrotnie) natychmiast przemowi polska kultura poprze jakiegos straznika teksasu, ktory powie co o tym mysli – “co pan robi! kto to widzial tak sie zachowywac?!”. Gniew to wolno wyrazac, ale pozytywnych zachowan to juz nie?!
8. Pare poprzednich punktow wplywa na takie zachowania jak ruch. W polsce nie ma pewnego chodu, luzackich ruchow, tej swobody w poruszaniu sie.
9. Poprzednie punkty wplywaja tez na wysoki poziom stresu u ludzi, ktory w ameryce byl dla mnie niedostrzegalny. Ani razu nie widziale tez by ktos zloscil sie na kogos lub krzyczal na niego!
10. Polska kultura tworzy czlowieka, ktory zyje w ciaglym stresie, nie moze sie w pelni wyrazic, bo zaraz mu ktos zwroci uwage, malo sie smieje, nie lagodzi potencjalnie stresujacych sytuacji spolecznych, nie utrzymuje kontaktu z “obcymi” ludzmi (reszta spoleczenstra), mam na mysli np.usmiechy do ekspedientek. Nie spiewa i nie tanczy, czyli zaprzecza swojemu czlowieczenstwu (te zachowania to esencja radosci). Jest bardzo przewidywalny – np. natychmiast widac, gdy ktos kogos chce poderwac, bo nagle widac usmiech (taki zaskakujacy przyklad :)

Amerykanska kulrura:
1. Ludzie sa przyjaznie nastawieni, zawsze ci pomoga, z wiekszoscia mozesz liczyc na “small taka”, w ktorym wystepuja zarty i smiech. Obcy sa sprzymierzencami. Calkowicie eliminuje stres poprzez umiejetnosc rozladowywania go smiejech i satysfakcjonujacym kontaktem miedzyludzkim przejawiajacym sie miedzy innymi fantastycznie umiejetna rozmowa, w czasie, ktorej ludzie patrza na siebie (czyli analizuja tez sygnaly niewerbalne), zadaja pytania i sie smieja. Potrafia to robic dlugo i z kazdym. Sa znakomitymi aktorami, spiewakami (i mowie tu o przecietnych ludziach, nie o profesjonalistach). Sa spontaniczni i kreatywni, pewni siebie i maja te szybkie, luzackie i precyzyjne ruchy.

Uwaga na koniec: To jest jedynie moja opinia, nikt nie musi sie z nia zgadzac. Napisalem ja, bo wrocilem ze Stanow i nie moge zniesc zycia w tej kulturze.

American culture rules 02/08/2009

*spoleczenstra – spoleczenstwa
*kulrura – kultura
*“small taka” – “small talk’a”
*smiejech – smiechem