Internet po śmierci

Kiedyś tak sobie myślałam…”co by było z tym wszystkim w Internecie po mojej nagłej śmierci?”.
Wszystkie konta po jakimś czasie wygasają.

(…)

  • Mój blog z racji, że nie zasilam serwera padł by po roku bezczynnego wiszenia,
  • nie skomentowałabym już żadnego innego bloga
  • moje konto Jabber na serwerze też wraz z serwerem przepadnie,
  • już nigdy nie będę dostępna na Gadu-Gadu (do czasu gdy numer się zwolni)
  • konto na grono.net chyba nie wygasa, w każdym razie już nikt by się nie wypowiedział w gronach tematycznych z mojego profilu,
  • już nie odpowiem na żadnego nadchodzącego maila…
  • ani nie napiszę już żadnego posta na żadnym forum

(…)

A to dlatego, ze nikt nie zna moich haseł, żeby przynajmniej powiedzieć, ze ‘odeszłam’.
Zastanawiam się

  • jak dużo byłoby takich ludzi, którzy by nie zauważyli mojej nieobecności,
  • jak dużo takich którzy zauważyliby, ale nie pokwapili się napisać (na zasadzie: mam do kogoś kontakt, ale nigdy się nie kontaktuje).

Jestem cholernie ciekawa procesu umierania wirtualnego profilu, szczególnie, że od tylu lat go tak pracowicie buduję. I to właśnie jest jeden z elementów mojego życia, którego po śmierci żałowałabym najbardziej.
Czy w ogóle zostałby po mnie jakiś trwały ślad w sieci?
Większość ludzi raczej o tym nie myśli, bo dla nich po śmierci wszystko jest obojętne. Tak jest lepiej – bez zbędnego zamartwiania, ale mimo wszystko – nie potrafię. Jestem jak masochistka uwielbiająca się zamartwiać/psychicznie zamęczać.

34 Comments

Łukasz :] 05/01/2008

No to widze jestesmy podobni, tez czesto mysle co bedzie. Albo co by bylo gdyby… :P kto przyjdzie na moj pogrzeb?:D czy ktos zauwazy w necie ze mnie juz nie ma? czy ktos bedzie sie martwil z wirtualnych znajomych?

wizkid 05/01/2008

W moim wypadku chyba bym zniknął po cichu. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

Przypomniało mi się też coś- moja starsza siostra dostała kiedyś wiadomość na ICQ, że właściciel profilu zginął w wypadku (jakiś gość z zagranicy). Widocznie nie miał hasła i ktoś się poczuł zobowiązany…

Albo stworzyć serwis – wysyłający wiadomości na wszystkich podanych przez użytkownika platformach, w razie śmierci. Trochę makabryczne, ale… Może coś takiego już jest?

Cynthia 05/01/2008

:) O takim umieraniu jeszcze nie czytałam. Ale widziałam już nie raz na blogach. Abo ktoś umierający zostawiał przed końcem komuś hasło do bloga, albo jak nie było hasła bliscy wpisywali pod ostatnią notką komentarz z wiadomością o śmierci.

brt12 05/01/2008

Myślałem o tym nie raz. Na szczęście są ludzie, którzy mają moje hasła, więc zapewne wpadli by na genialny pomysł użycia ich na gg, facebooku, jabberze, mojej stronie, naszej-klasie i innych takich. Świat pewnie by się też dowiedział o tym drogą pantoflową, bo przecież Internet jest prawie tak mały… jak świat :)

Zastanawiałem się natomiast ilu moich internetowych znajomych przyszło by na pogrzeb. Zapewne ci, których dość dobrze z czasem poznałem w realu, byli by tak uprzejmi i wpadli by na godzinkę. Niemniej jednak póki co temat dla mnie na tylę futurystyczny, jak ten, w którym kiedyś opisywałem jaki sobie życzę pogrzeb :)

Fanatyk 05/01/2008

Ja się zastanawiałem co bym z blogiem zrobił przy dłuższym pobycie w szpitalu etc. (tfu, tfu…).
Oczywiście nie wymyśliłem nic mądrego :P

Jo 05/01/2008

Chyba w “Polityce” przy okazji Wszystkich świętych opisano o blogach, których autorzy umarli. To były akurat blogi ludzi śmiertelnie chorych, którzy czekali na swoją śmierć (np. http://www.kiedy-umre.blog.pl). i się doczekali.
od tamtej pory też się często zastanawiam, kto po mnie w internecie “posprząta”. i może warto sobie kogoś takiego zapewnić…? :)

lavinka 05/01/2008

Osobiście mi to wisi,jako że po śmierci wisieć mi to będzie podwójnie. Jako że w liceum planowałam się zabić tematy egzystencjalne mam już za sobą. Doszłam tylko wówczas do wniosku,że powinnam skakać z wiaduktu pod jadący samochód. Jak przeżyję upadek(jakimś cudem) to mnie przynajmniej TIR rozjedzie. W wodzie mogę się nie utopić,bo za dobrze pływam. Przy tego typu problemach utrata numeru gg to pikuś?(jednakowoż były to czasy przedinternetowe,przynajmniej dla mnie). No,ale jako że doszłam do wniosku,że po tamtej stronie może nie być mojego koffanego słoneczka ostałam się wśród żywych…. choć mam za sobą śmierć jednego mego numeru GG (zapomniałam go uzywać przez dwa lata) i paru e-maili(śmierć portalu).
Blogów było mi rzeczywiście szkoda. Ale bez przesady. No, chyba że napisałabym testament. Hasła i tak zna moja najbliższa rodzina więc nie byłoby problemu… :)

Michno 05/01/2008

A to dlatego, ze nikt nie zna moich haseł, żeby przynajmniej powiedzieć, ze ‘odeszłam’.

Też się nad tym kiedyś zastanawiałem. Nalepiej by wypadało stworzyć np. plugin do WordPressa, który publikowałby notkę informującą o… ‘zgonie’ autora bloga, powiedzmy że po 6 miesiącach od ostatniego wpisu. No i by tak ten wpis był do czasu, kiedy wyłączął hosting z powodu nie płacenia rachunku.

niktto 05/01/2008

Wiem kto by śmierci takiej nie zauważył. Setki osób posiadające własne setki osób na listach w komunikatorach (na wszelki wypadek), tak naprawdę nie martwiących się o to czemu kogoś nie ma – jedna osoba byłaby jak anonimowy żołnierz – umierała w wirtualnej samotności, ostatnie sekundy spoglądała na żyjących zadeptujących lub omijających Jej zwłoki.

Wiem też kto by zauważył. Popatrz nad ten komentarz, na wszystkich ludzi którzy codziennie sprawdzają w czytniku czy niczego nowego nie napisałaś. Ludzie niby obcy, ale dla nas jesteś microcelebrity jak i inni blogerzy – gdy ktoś odpada, milknie – jego “widownia” zacznie po jakimś czasie (prędzej czy później) chociażby pisać komentarze, słać maile – czy wszystko w porządku, co sie stało że nie pisujesz już etc.

To netowe życie i netowa “osobowość” zaniknie dla tłumu jak i ta “realna” – w prawdziwym życiu też większość przeoczy nasze odejście – zauważą tylko bliscy.

Brrr, ale dramatycznie wyszło. Wybacz.

skkf 05/01/2008

A to w niebie internetu nie ma? :O

koza 05/01/2008

skkf,
wygląda na to, że jest. a w każdym razie trwa tam nieustająca impreza, sam sprawdź: http://heaven.pl/

Rys 05/01/2008

Ja uważam, że nadal przez długi czas Twój blog byłby wymieniany jako przykład “ojej, nastolatki też piszą i to jest dobre!”, a Twoje zniknięcie raz po raz wbzudziłoby zainteresowanie czytaczy ;)

Kamil 05/01/2008

Kiedyś znajomy na gg przestał się logować i miał opis “R.I.P” od razu do niego napisałem. Okazało się…, że to żart, by sprawdzić ile osób się zapyta.
W sumie: dobrze, że to był żart.

malotka 05/01/2008

mnie to pewnie nikt by nie zauwazył, ze nie ma, nawet jakby ktoś łaskawie o tym poinformował odpowiednio… o.O”

koras 05/01/2008

Lan! Nawet nie wiesz jak często myślę właśnie o tym co stałoby się z moją internetową tożsamością, gdybym umarł. Uprzedziłaś mnie! Dosłownie kilka dni temu rozmawiałem z kumplem i powiedziałem mu, że jakbym umierał to jemu przekazuje hasła, coby powiedział wszystkim wirtualnym znajomym co się ze mną stało.

Hmmm. Gdybym umarł to zanim ktoś by się o tym zorientował dostałbym dziesiątki obraźliwych maili, że sobie lekceważę wszystkie rzeczy, którymi się opiekuję. Jedynie nic nie przyleciało by ze szkolnego forum, na którym jestem administratorem, bo by się pewnie rozeszło po szkole momentalnie i każdy by o tym wiedział. Co by było dalej? Po roku DoiY, który nic by nie wiedział zamknąłby wszystkie moje konta dreamhostowe, m.in. bloga i stronę klasy, bo nie dostałby ode mnie przelewu. Konta w serwisach powygasałyby… Szkoda sobie nawet wyobrażać:P

A a propos znikania z Internetu, to myślę, że gdybym się nie zalogował do komunikatora przez tydzień to już wielu by pomyślało, że umarłem:P Przecież ja całe życie na kompie siedzę. Dla ludzi byłoby to zbyt dziwne.

kmh 05/01/2008

Pewnym rozwiązaniem jest wcześniejsze spisanie testamentu i zobowiązanie kogoś do oblecenia wszystkich for i dania znać co i jak:)

Maeghkelek 06/01/2008

Czytałem kiedyś, że można zafundować sobie usługę wysłania maila pośmiertnego. Tylko kto to oferował i na jakich zasadach to nie pamiętam. A tak ogólnie, kiedyś wszystko przeminie, nawet w necie.

godlark 06/01/2008

Ja pewnie spiszę testament, a w nim będą hasła do wszystkich kont.

Jakbym umarł przypuśćmy za dzień, to pewnie mój kolega-sąsiad poinformował by na moim blogu w komentarzu, że już nie istnieje.

Kangel 06/01/2008

U mnie prawdopodobnie ktoś zedytowałby stronę wikipedysty, a potem by się to jakoś rozniosło ;-) No i to przekazanie hasła… Obecnie znam je tylko ja.

eX 06/01/2008

Nie ma serwisu którego zadaniem byłoby informowanie ludzi, kto odszedł, według mnie takie coś nie przejdzie, do tego niemiły nastrój serwisu.
W sumie rzeczy ciężko powiedzieć, ostatecznie można zapisać na dysku w pliku .TXT swoje wszystkie hasła i poprosić osobę korzystającą również z tego komputera o poinformowanie wszystkich(?) ciekawy temat i można tutaj ciekawie pisać :)

Klos 06/01/2008

Nawet po skasowaniu kont – jeszcze przez jakiś czas będą istnieć backup’y – choćby Google’owe i ktoś mógłby spróbować odzyskać całkiem sporo materiałów z dawno nieistniejącej strony. Sam kiedyś robiłem coś takiego.

Hasło – nie ma takiego hasła, którego nie da się złamać. Cena takiej usługi to ledwie grosik w budżecie pogrzebowym.

Zawsze może się też znaleźć grupka chętnych, by podtrzymywać domenę i serwer – jak pokój prababci w rodzinie z tradycjami ;-)

Historia z życia wzięta:
Zmarł człowiek. Parę dni po pogrzebie – zapala się jego słoneczko w GaduGadu. Ktoś zrestartował komputer przy którym pracował i status powrócił do domyślnego. Wiele osób odruchowo poczuło chęć napisania paru zdań.

Inny zmarły. Jakoś nigdy nie mogłem się zebrać by po prostu wykreślić jego numer telefonu z notatnika z telefonami. Wydawało mi się to chyba jakieś zbyt kategoryczne.

Z profilem stałoby się trochę to samo co z całą resztą: stopniowo, powoli, ale nieubłaganie – rozpadłby się na nierozpoznawalne fragmenty – stałby się pożywką, dla jakiejś trudnej do obliczenia ilości innych internetowych tekstów i aktywności choć prędzej czy później – trudno będzie już odnaleźć źródło tych inspiracji.

No, chyba, że umrze internetowy Szespir – wtedy to samo, ale znacznie wolniej. Egzegi monumentum. :-)

matipl 06/01/2008

ja mam nadzieję, że żona poinformowałaby cały świat, chociażby na blogu rodzinnym…
Fakt, ciekawy temat, szczególnie, że mamy wielu internetowych czytelników lub znajomych…

malcom 06/01/2008

Tez o tym kiedys myslalem :P
Nie pozostaje nic innego jak spisac testament, zawrzec w nim hasla i adnotacje ze wszelkie kody zrodlowe przechodza na licencje GPL badz public domain ;)

magbag 07/01/2008

Wygląda na to, że wielu “mieszkańców” wirtualnego świata myśli na ten temat.
Mnie także czasem kołacze się po głowie myśl, co będzie, gdy mnie nie będzie. I dochodzę do smutnego wniosku – że nie będzie nic. Jestem przekonana, że nagłe zniknięcie Lanooz, lub innych aktywnych blogerów nie przeszłoby niezauważone. W moim przypadku milczenie nikogo nie zaniepokoi – przerwy w blogowaniu zdarzają mi się dość regularnie. Internetowi znajomi i czytelnicy blogów przyzwyczaili się już do moich dłuższych, lub krótszych zniknięć. Na dodatek nie mogę liczyć na to, że ktoś powiadomiłby ich o moim odejściu w zaświaty. W swoim najbliższym otoczeniu jestem jedyną osobą, która używa komputera. Nikt nie zna ani moich haseł, ani adresów stron, że o danych do komunikatorów nie wspomnę. Nie mogę liczyć nawet na komentarz na blogu. Po prostu zniknę bez śladu.

Lanooz 07/01/2008

Co do serwisu który by informował o śmierci [taki a’la web 2.0] pomim, że może byłby dla niektórych przydatny to jednak…niektórych rzeczy nie powinno się realizować.

Jo, widziałam też wiele takich blogów – trafiałam na nie zupełnie przypadkiem do tego, albo przez media. Np. pare miesiecy temu Gazeta Wyborcza opisała sytuację pewnego mężczyznę, który już wiedział, że niedługo umrze na białaczkę. I postanowił w ostatnich miesiącach swojego życia opisać swoje życie chorego na blogu.
Artykuł w GW i blog tego Maćka.

A jeszcze wcześniej widziałam bloga kogoś kto został zabity podczas gdy pisał wpis. To było nawet na digg.com.

Michno, bardzo poważnie pomyślę nad tą wtyczką :) Oczywiście nie ja bym się nią zajęła, ale można rzucić pomysł do realizacji :)

niktto, myślę, że to nie ma znaczenia. Czytelnicy by zauważyli tylko, że przestałam pisać. A dlaczego pisze – raczej nikt nie pomyśli, że padłam trupem. Chociaż po napisaniu tego wpisu pewnie wzielibyście to pod uwagę…;)

Klos, ah pięknego odniesienie do Horacego :)

magbag, ale czytelnicy nie domyśleliby się, że padłam. W sumie..każdemu bloggerowi przydarzają się dłuższe przerwy. I tak to mogą potraktować internauci.
A przyjaciele? Najbliżsi ludzie, którzy niekoniecznie muszą być rodziną?

Lukem 07/01/2008

Tak sobie przeczytałem Waszą dyskusję i nagle mi zaświtało. ;)

A co z funkcją zapamiętywania haseł w przeglądarce? Nikt z Was nie używa? Bo to znacznie ułatwiłoby uporządkowanie spraw związanych z profilami po śmierci ich użytkownika. Osoba średnio znająca się na rzeczy nie musiałaby nawet daleko szukać, wystarczyłoby “przelecieć” po historii przeglądanych stron…

Viking 07/01/2008

Lukem, dokładnie! Chciałem to napisać, ale po przeczytaniu Twego komentarza rozczarowanie namalowało się na mej twarzy. Wejść po prostu w zapamiętane hasła i tyle. Jakby nie było.. ja zlecam pamiętanie każdego hasła liskowi. Ja bym nie dał rady. Co prawda.. mam 2 główne, ale nie pamiętam, które hasło na jakiej stronie. ;)
A ja zawsze sobie wyobrażałem.. może zacznijmy inaczej. Moim marzeniem jest skok ze spadochronem. Więc uważam, że najlepszą śmiercią byłby upadek z wysokości. I ja, zamiast wyobrażać sobie co będzie się działo po moim zgonie, wyobrażam sobie jak lecę, przeżywam wielką radość, a potem wszystko się kończy, wyobrażam sobie co będzie ze mną po śmierci. Z racji mojego braku wiary we wszystko niebo, reinkarnacje itpd ( skrót od itp. itd.) odpadają. Tak więc zamiast myśleć czy blog będzie żył, czy ktoś się zainteresuje moją nieobecnością, moje rozważania dotyczą raczej aspektów filozoficznych. Dziwny jestem, nie?
Nie mam co się zamartwiać, trzeba żyć. Bo chociażby Maciek, którego podałaś, w którymś z powyższych komentarzy (nie chce mi sie już szukać:P), nie ma tego przywileju.
I uwierz mi- ktoś na pewno zauważy, że coś jest nie tak. Spójrz chociażby na ilość czytelników RSS. ;)

Viking 07/01/2008

Oj ile błędów.. dopiero teraz zauważyłem. Sorry. ;)
Przedostatni akapit: “Nie ma co się zamartwiać(…)”
Drugi akapit: “Z racji mojego braku wiary we we wszystko (w sensie, ze wiary w jakakolwiek religię)”
Coś tam jeszcze było ale już nie pamiętam.
Sorry za underposting. Wróć! Undercomenting w tym wypadku;) ale nie masz niestety, Lan, opcji “Edytuj”. ;)

Kikuchi 08/01/2008

Ja wydałem odpowiednią dyspozycję bratu. :-)

magbag 08/01/2008

Lanooz nie tylko rodzina, także moi przyjaciele o komputerach wiedzą mniej więcej tyle, że coś takiego istnieje. Znajomych, którzy posługują się komputerem mam tylko w internecie.
Lukemto pozornie proste rozwiązanie w postaci haseł zapisanych w FF w moim przypadku niczego nie rozwiązuje. Nawet, gdyby ktoś z moich bliskich próbował coś zrobić – utknąłby na etapie uruchamiania przeglądarki (nawet nie wiedzieliby, że trzeba coś takiego otworzyć :D).

lavinka 10/01/2008

W sumie przydałby się serwis z nekrologami nicków.

chanell2901 07/03/2008

wiesz tez tak myslee co to by bylo gdyby …
ehh starzy by sie nawet nie martwili … ;(
znajomi mieli by to gdzies …
nikt by na pogrzeb nie przyszedl ..
ehh moze sie myle ..
buusi 3m sie ; **