Cześć, jestem muzykoholicznym schizofonikiem.

loudspeakers

Jestem całkowicie i bezpowrotnie uzależniona od muzyki. Wszędzie muszę ją mieć ze sobą, w każdej, bezczynnej chwili nerwowo sięgam po oplecione wokół szyi słuchawki. Mówiłam kiedyś, że uwielbiam miejską kakofonię, dźwięki w autobusie, ale to niestety nadal przegrywa z moją własną, bolesną muzyką.
Szczególnie zajęcia z Rysunku, nie przeżyłabym bez muzyki. U mnie tworzenie zawsze wiązało się z melodią. A gdy wracam do domu szybko uruchamiam komputer żeby włączyć Foobara i kliknąć w “play”. Nawet podczas nauki nie powstrzymuję się od wyłączania komputera, który po prostu pełni rolę kombajnu muzycznego.
Pamiętam dni, w których odtwarzacz mp3 mi się rozładowywał lub słuchawki się psuły i były to dni bolesne, wybrakowane, beznadziejne. Na szczęście teraz moja empegrajka jest ‘bezbateryjna’ i zawsze do szkoły noszę ze sobą ładowarkę. Nie mówiąc już o tym, że mam teraz nowy, porządny telefon z odtwarzaczem, dzięki czemu czuję się jeszcze pewniej.

loud

I jestem totalnie świadoma szkód jakie wyrządza to moim uszom. Za młodu :) miałam genialny słuch. A teraz dostrzegam jego pogorszenie, a konkretniej problemy z identyfikacją dźwięku wśród szumu mnóstwa innych. Dlatego na przerwie w szkole miewam problemy z komunikacją (również dlatego, że oziom głosności przekracza dużo ponad normę i moj własny poziom w słuchawkach) . Chociaż w ciszy nadal usłyszę najmniejszy szelest i dostrzegam bezproblemowo różnicę jakości w plikach muzycznych.
Małym plusikiem jest to, że porównywalnie do innych mój standardowy poziom głośności jest przyzwoity. A to ze względu na to, że czuję się niekomfortowo będąc totalnie odcięta od świata, nie słysząc pobliskich obcasów, tramwajów czy kaszlu osoby obok.

O tym jak dźwięki się nad nami dzisiaj znęcają napisał Przekrój (moim pierwotnym zamierzeniem było polecenie arykułu w mini wpisie z dwuzdaniowym komentarzem, jak fajnie, że mi się udało…). Dowiedziałam się, że cierpimy… ok, bedę mówić o sobie – cierpię na chroniczną schizofonię, która została wyjaśniona następująco:

znajdujemy się w sytuacji, w której dźwięki odrywają się od kontekstu, zwielokrotniają, utrudniając identyfikację i zrozumienie otoczenia. Dawne tak zwane pejzaże hi-fi zmieniają się w lo-fi. Pojawia się szum, hałas, który zmusza nas do krzyczenia, mówienia podniesionym głosem, zasysa pojedyncze dźwięki, czyniąc z nich nieznośną dźwiękową zupę, trudną do strawienia papkę. „W zatłoczonym obszarze lo-fi pojedyncze sygnały akustyczne są niewyraźne. Określony dźwięk przytłumiony jest szerokopasmowym szumem”

Nasz akustyczny krajobraz staje się po prostu nieokreślonym akustycznym wysypiskiem śmieci, gdzie próbujemy wyłowić przydatne rzeczy. Przez to pojawiają się zaburzenia koncentracji i nerwowość – to ja. Wspomnieli też o tym, że odbieramy świat niczym osoby z ADHD, to ja się wcale nie dziwie dlaczego tak dużo wokół potencjalnych chorych.

Tak czy inaczej, dopiero przy tym artykule postanawiłam coś z tym zrobić. Spróbuję jutro przyjechać do szkoły bez słuchawek w uszach. To niewiele, ale od czegoś muszę zacząć. Bo doradzają tak,

Wyjmij z uszu słuchawki iPoda. Po co? By wybrać się na dźwiękowy spacer. Wsłuchaj się w dźwięki, które na co dzień mijasz zupełnie bezrefleksyjnie. Wyławiaj je po jednym i analizuj. Zaczniesz wtedy pełniej odbierać fonosferę, odkrywając, że każde środowisko ma niepowtarzalny akustyczny charakter. I zaręczam – hałas przestanie być po prostu hałasem. Szum z bezosobowego amalgamatu dźwięków zacznie układać się w melodię.

.
Wyłowię wszelakie znaczące dźwięki i je porozdzielam, następnie może o nich napiszę jeszcze na blogu. Bo uswiadamiam to sobie jak ciekawie można postrzegać świat samymi dźwięki. Trochę się inspiruje pomysłami europejskich miast, które zbierają swoje miejskie, charakterystyczne dźwięki do albumu.

Cieszę się, że jakiś dłuższy czas temu zrezygnowałam z słuchania muzyki przed snem, to byłaby już przesada. Jak również zmieniłam dźwięk swojego budzika na mniej impulsowy (cała się wzdrygałam gdy dzwonił, co raczej nie robiło dobrze nerwom), od czasu kupna nowego telefonu ustawiłam sobie łagodny i przyjemny dla ucha “Strawberry Swing” Coldplay.
Poza tym jednak nic więcej nie zrobię, na pewno nie odłożę słuchawki na bok, choć jestem świadoma, ale godzę się na to, że płacę za to swoim słuchem. Oh, chyba, że jeszcze kupię zatyczki do uszu na koncert by obniżyć poziom głośności (więcej o muzyce a głuchocie). Taka jest niestety cena ogłuszającej urbanizacji i kultury.

Nieumyślnie więc sformułowałam sobie kilka postanowień – robić przerwy w słuchaniu odtwarzacz mp3, ćwiczenie słuchu od czasu do czasu i kupić zatyczki do uszu.
W domyśle chce powiedzieć, że też powinniście się zastanowić nad kondycją waszych uszu.

12 Comments

Jurgi 27/10/2009

Za „młodu” też bardzo żyłem muzyką (choć wtedy nie było przenośnych odtwarzaczy). Z biegiem czasu, nawet nie wiem kiedy, całkowicie mi przeszło. Jeśli w ogóle włączam muzykę, to leci sobie cicho w tle, generalnie wolę jednak ciszę. Podgłaszam jakiś utwór, czy uruchamiam empetrójkę baaardzo rzadko, nieraz leży miesiąc czy dwa na półce. Naprawdę, uwielbiam ciszę.

lavinka 27/10/2009

Zasadniczo ryk ulicy przewyższa hałas w słuchawkach, a chodzenie z zatyczkami po mieście to kiepski pomysł. Takie artykuły piszą w gazetach od lat a dokładniej odkąd pojawiły się słuchawki na rynku. Jakoś ani ja ani moi rówieśnicy nie ogłuchliśmy to i twoje pokolenie nie ogłuchnie :)

Ravicious 27/10/2009

Codziennie jeżdżę autobusem jakieś 25 minut w jedną stronę. Kupiłem iPoda, bo po prostu nie mogłem znieść muzyki puszczanej w radiu. Rozumiem, że kawałki tam grane muszą pasować pani Zosi na poczcie, pani Gosi w sekretariacie i Maryśce podczas sprzątania, ale jak można powtarzać playlistę co trzy – cztery dni, mając tak bogaty zbiór muzyki?

Kiedyś nie było to problemem, bo do gimnazjum chodziłem pieszo, teraz już, niestety, muszę dojeżdżać.

Lubię poznawać nowe gatunki, odkrywać ich dźwięki i charakterystyczne cechy, dlatego ograniczenie się do eremef efem (Sasha Strunin ze swoją jakże nowatorską piosenką + pseudotrance + Michel Jackson [ok, te starsze utwory ma w miarę, ale ile można?] + trochę Queens + co tam jest teraz na topie) jest dla mnie jedną z najgorszych tortur w życiu codziennym.

MrCichy 28/10/2009

Kiedyś cały czas chodziłem po ulicy ze słuchawkami, słuchając audiobooków. Choć słuchałem muzyki na tyle cicho, że słyszałem, co się dokoła dzieje, to jednak było to jakieś oderwanie od tego szumu ulicy, rozmów w autobusie czy kolejce i temu podobnych atrakcji. Dziś chodzę bez słuchawek – i za prawdziwy relaks uważam te rzadkie momenty, gdy nie ma ŻADNEGO dźwięku. A najlepiej się czuję, gdy coś takiego uda mi się uchwycić wcześnie rano na Monciaku, zanim wylegną na niego tłumy. Albo na Długiej w Gdańsku. Niesamowite wrażenie.

Osobną sprawą jest to, o czym pisze Ravicious – tępa i zapętlona siekanina w radiu, od której nie ma ucieczki (słyszysz to w autobusie, w centrum handlowym, w pracy) – własna muza (czy audiobook) może być tu wybawieniem. Mnie jednak wkurza coś innego – to ludzie, którzy mają własną muzykę, ale MUSZĄ się nią podzielić z resztą świata. Albo dzieciarnia, która kupiła sobie wypasiony telefon i chyba nie starczyło jej na słuchawki (przez co katują okolice hitami Lady Gaga puszczanymi z badziewiastego głośniczka), albo twardziele, którzy w słuchawkach mają muzę tak głośno, że słychać ich w zatłoczonym autobusie. W godzinach szczytu. Dziesięć siedzeń dalej. Co charakterystyczne – tego typu ludzie nie tylko rozkoszują się głośną muzyką – ale musi być to muzyka o odpowiednich parametrach dźwięku. Np. podkręconych maksymalnie basach. Przez co do moich uszu dobiega tylko tępe łupanie. Takich buraków bez słuchawek, jak i z głośnymi słuchawkami, zadusiłbym gołymi rękami – albo najzwyczajniej w świecie wywalił im te zabaweczki…

Marcin 28/10/2009

Ravicious: Codziennie jeżdżę autobusem jakieś 25 minut w jedną stronę. Kupiłem iPoda, bo po prostu nie mogłem znieść muzyki puszczanej w radiu.

Stacje komercyjne tak mają, 10-20 kawałków tylko puszczają w kółko w ciągu tygodnia. A pomyśleć, że kiedyś rmf to była fajna stacja gdzie leciała masa nowej muzyki rockowej. Na szczęście są jeszcze radia które grają porządną muzykę i reklam niewiele mają.
Co do słuchawek to staram się nie używać – nie chcę mieć szumów w uszach jak coraz więcej osób.

Lanooz 31/10/2009

lavinka: Takie artykuły piszą w gazetach od lat a dokładniej odkąd pojawiły się słuchawki na rynku. Jakoś ani ja ani moi rówieśnicy nie ogłuchliśmy to i twoje pokolenie nie ogłuchnie :)

Jasne, ze nie ogłuchniemy, ale nie to miałam na mysli. Tylko, że nasz słuch się pogarsza czego mi jest bardzo szkoda. Miałam kiedys świetny słuch i bardzo szkoda mi go tracić.

Ravicious: upiłem iPoda, bo po prostu nie mogłem znieść muzyki puszczanej w radiu.

Dość nietypowy motyw kupna odtwarzacza. Ja łatwo się izoluje, potrafię zapomnieć o bożym świecie o danej rzeczywistości, więc nie więc nie denerwuje aż tak jakąkolwiek muzyką żeby kupować specjalnie do tego odtwarzacz.

Ravicious 31/10/2009

To oczywiście jeden z kilku powodów ;-) Mnie sytuacja, w której słyszę te same, tandetne kawałki podczas przyjazdu i powrotu ze szkoły naprawdę bardzo frustruje.

Oczywiście mógłbym robić coś innego, np. czytać, ale nie przywykłem do czytania w autobusie.

jah 31/10/2009

stąd może cudnie byłoby posłuchać Cage’owskiego 4″33 http://www.youtube.com/watch?v=hUJagb7hL0E

Andrzej 01/12/2009

Umilanie sobie czasu muzyka podczas podróży, true, true.

Paweł 21/12/2009

Co byśmy zrobili bez muzyki, aż strach pomyśleć.
Pozdrawiam

tomek 06/01/2010

taa.. jeśli juz jestesmy w temacie to polecam :P choc i tak do konca sie z konradem nie zgodzę. ;)

tomek 06/01/2010

ee zle sie podlinkowalo, mialem na mysli ;)