W stronę Nowego Świata #1

captain-america.jpg

Kierunek: Stany Zjednoczone – Nowy Jork
Cel: Turystyka
Czas: Wakacje.
Okres: Miesiąc. Prawie.

USA! I’m coming!

Cieszę się jak przystało na wychowaną w dobie popkultury i konsumpcjonizmu; będzie to dla mnie jak podróż do magicznej krainy. Tak, jak to zawsze bywa z marzeniami dzieci o Disneylandzie ;-)
Oh, ten zachód. Może brzmi to kosmopolitycznie, ale nie szkodzi.

Nie wyjechałam wcześniej, z powodu tych niepokojów terrorystycznych, rodzice wykluczyli na jakiś czas wyjazdy do Stanów. Trochę czasu minęło, a terroryści wydaje się, mają chwilowo nerwy na wodzy; można lecieć!

I ze względu na przewidywalne warunki tego wyjazdu (Internet w zasięgu ręki, co się zazwyczaj mi nie zdarza podczas podróży) oczekujcie wakacyjny cykl wpisów o Stanach :-). Dziś #1: przygotowania do wyjazdu. Czyli cholerne formalności.

Świński żarcik

Niestety, kilka dni po podjęciu decyzji, wybucha świńska panika. I to wszystko stało się z dnia na dzień. Jednego dnia był ład i spokój a następnego media przepowiadają światową pandemię. Przyznam, że mnie to zaniepokoiło, wszystko dzięki medialnemu hajpowi. Niech ich szlag,

Choć jestem świadoma tego, że świńska grypa nie jest groźniejsza od zwykłej, to jednak rozprzestrzenia się nieprzeciętnie szybko i…w sumie to nigdy nie miałam grypy. Głupio byłoby zachorować na wyjeździe :P

I tak pojadę. Nowai.

Lokacja

nyc.jpg

Będziemy się stacjonować w Nowym Jorku. Na potrzeby wizowe musieliśmy najpierw znaleźć nocleg i już od początku rozglądaliśmy się głównie po ofertach hosteli. Hotele są zbyt drogie, tym bardziej te położone w centrum (nie ma sensu tracić czas na dojeżdżanie i komunikacja miejska też droga). A prawdziwi turyści nie rozpychają się po kosztownych hotelach tylko mieszkają po studencku ;-)

Ostatecznie znaleźliśmy L-Hostels – piechotką można dość szybko dojść do Central Parku, 25 minut publiczną komunikacją do Times Square (wg Google Maps), kilka metrów do metra, tramwajów i busów. Jednak przede wszystkim przekonała nas masa znakomitych opiń o hostelu, zdobywa najlepsze noty na witrynach poświęconych hostelom (najlepsze dostaje w kategorii Czystość ;) ).
Mają nawet teraz, z pięknym widokiem na Harlem.

Właśnie. To była jedyna wątpliwość co do wyboru. Harlem, jak Praga w Warszawie, jest znany jako najniebezpieczniejsza dzielnica w NY. Zamieszkiwany głównie przez Afroamerykanów, niegdyś uznany za slums, którego granice strach było przekraczać.
Tak było kiedyś, etykietka dzielnicy niestety pozostała i zapewne nie odklei się w najbliższym czasie, jednak Harlem się zmienia. Zobaczcie co się tam zmieniło ciągu ostatnich 20 lat.

Zawsze muszę jednak sobie znaleźć co najmniej podwójne zapewnienie w pewnych kwestiach, więc własnoręcznie przewinęłam się przez kilkaset opinii o hostelu w poszukiwaniu wzmianek o okolicy.
Znalazłam kilkadziesiąt komentarzy(20-30) i nikt nie narzekał na położenie. Albo lepsza część dzielnicy, albo blisko do metra/busów więc małe prawdopodobieństwo rabunku albo rzeczywiście Harlem się zmienia.

A co lepsze, można się z L-hostels kontaktować przez skype’a. Zawsze, przez 24h, ktoś tam będzie (recepcja zapewne). To pozwoliło mi zadać multum pytań, próśb i potwierdzeń, nie byłoby tak samo przez telefon, szkoda kasy i nerwów (rozmowy telefoniczne mnie zawsze stresują).

Mam wrażenie, że będzie tam wygodniej niż w wielu hotelu. Jak na razie są warci polecenia.

Wiza

Tak czy inaczej, wpierw trzeba było się zająć wizą. Przyznam Wam, że nigdy jak dotąd, nie zajmowałam się formalnościami związanymi z podróżą i trochę czasu zajęło rozeznanie się o co w tym truchta.

W przeciwieństwie do większości innych ambasad, gdzie wystarczy zapłacić i czekać miesiąc czy nawet dwa, w Ambasadzie USA wiza dość szybko jest udzielona, ale sam proces jej uzyskiwania jest straszny. Dodatkowo niedoświadczona w tych sprawach trochę spędziłam w Internecie czytając urywkami jak to wszystko ma przebiec.

Teraz mogę zapisać przebieg dla siebie i potomnych ;-)

  1. Uzupełnić elektroniczny wniosek.

    Miałam nie lada problem, z tym, jak go uzupełnić. Po angielsku czy po polsku? Gdzie wpisywać BRAK, a gdzie zostawić puste? Napisać STUDENT czy jak?

    Ostatecznie uzupełniłam formularz po angielsku, ponieważ jest bardziej ekonomiczny.
    W angielskiej wersji w miejsca puste trzeba wpisywać “NONE”. A nie “N/A” jak to na niektórych forach doradzano. Ponieważ formularz nie zezwala na jakiekolwiek slashe, a co do samego “NA” nie wiem czy jest odpowiedne. Tak czy owak, “NONE” jest poprawne i sprawdzone.

  2. Nie trzeba oznaczać każde puste miejsca, pomimo, że w zasadach uzupełniania piszą: JEŚLI PYTANIE PANA/PANI NIE DOTYCZY, NALEŻY TO WYRAŹNIE ZAZNACZYĆ WPISUJĄC “NIE DOTYCZY” LUB “BRAK”<

    W rzeczywistości NONE/BRAK wystarczy wpisywać przy braku numerów telefonów, a resztę zostawić puste, jeżeli nie dotyczy.

    Aby można było właściwie uzupełnić blankiet, trzeba mieć miejsce pobytu. A więc w moim przypadku już musiałam zarezerwować (i wpłacić zaliczkę) pokoje w hostelu, pomimo, że nie było żadnej pewności czy mi dadzą tą wizę.

    I najrozsądniej wydrukować formularz drukarką laserową.

  3. pamiętajcie o formularzu DHL.
  4. Opłata wizowa (za rozpatrzenie wniosku, nie wizę. Za wizę ew. się płaci później, ale Polacy i Wietnamczycy mają za friko)

    Najlepiej przez Pocztę Polską, wtedy nie obciążą nas opłatą manipulacyjną.

    Trzeba płacić kursem podanym na stronie ambasady, koniecznie w PLNach. Niestety, zawsze jest jakoś nienormalnie zawyżony porównując do kursu NBP, na przykład. Na stronie aktualizują go co jakiś czas i mam wrażenie, że robią to wtedy gdy dolar w tym czasie jest droższy niz normalnie. My mieliśmy takie nieszczęście, że w dniu kiedy zdecydowałyśmy zapłacić, kurs mocniej skoczył i w rezultacie zapłaciłyśmy ~ 20zł więcej niż gdybyśmy zrobiły to dnia poprzedniego. Szlag.

  5. Umówić się telefonicznie na rozmowę z konsulem.
    przygotujcie numer paszportu, imiona i nazwiska wszystkich uczestników wyjazdu (spotkanie grupowe).
    Przydzielą Wam najbliższe wolne spotkanie, u nas to był już następny tydzień.

W ambasadzie; rozmowa z konsulem

Kolejki

W zasadzie czekaliśmy w co najmniej 4 kolejkach. Kolejka przed budynkiem -> kolejka w łączniku -> kolejka do okienek rejestracyjnych -> kolejka do konsula. Choć tak naprawdę, nie zajęło to tak dużo jak można było oczekiwać.

Przy okienku rejestracyjnym (od momentu pobierania odcisków palców na zawsze będziemy istnieć w kartotekach CIA, watch out), po raz n-ty sprawdzili nam formularze. I wtedy poczułam się głupio…

Ponieważ miałam u siebie w formularzu, w polu “Inne nazwiska, którymi się Pan/Pani posługuje lub posługiwał/a (nazwisko panieńskie, pseudonimy artystyczne, zawodowe, religijne)” (w ang. wersji – “alias”), wpisane ‘Lanooz’.
Chociaż czyż nie jest to poważny, może nie w brzmieniu, ile co w znaczeniu, alias, którego oficjalnie wykorzystuję? Przecież jestem całkiem nieźle z nim kojarzona. Czyż nie? Czyż nie? Jestem świadoma, że tym czynem, już definitywnie przykleiłam do siebie etykietkę, ‘Lanooz’ i tym pomartwię się w przyszłości gdy już zostanę szanowaną osobistością :-P
I to samo zrobiła znajoma, wpisując swój internetowy nickname.
Tak czy inaczej pani urzędnik w okienku (Polka), krzywo się popatrzyła i wątpliwie zapytała czy to “imię”, to nazwa, którą wykorzystujemy w mediach.
No taak, oczywiście, oczywiście.
Pani W Okienku zawahała się, nie wiedząc co robić, czy uznać to za żart czy co. Ostatecznie niewzruszenie kontynuowała swoją pracę. Bo po co robić problemy.

Eh, trzeba kiedyś zdefiniować warunki istnienia aliasu czy pseudonimu artystycznego .

Konsul

W ostatniej kolejce, do konsula, nerwy dały we znaki. Konsulowe przeprowadzali rozmowy również w okienkach, sąsiadując z polskimi urzednikami. Ludzie natomiast czekali z numerkiem na przeciwko. My przeczekaliśmy około 20 osób, razem jakieś pół godziny.

Z braku laku obserwowaliśmy amerykańskich urzędników (było ich 4, jedna urzędniczka) i od razu uderzyła nas różnica między nimi a polskimi urzędnikami, pracującymi obok.
Amerykanie byli…uradowani. Wręcz promienieli. Ich nastawienie do rozmówcy było…nienormalnie przyjazne. Żyjąc w polskich realiach, gdzie urzędnik to synonim obojętności i gburowatości, naprawdę się wydało nietypowe. Choć rozumiem, że chcieli umilić nam rozmowę, to w tym pozytywnym nastawieniu nie było ani krzty sztuczności.

Trafiliśmy do młodego, miłego pana konsula, który umiał, jako-tako, mówić po polsku. Zdecydowaliśmy przejść na tutejszy język jako, że dwie osoby z naszej 4-osobowej grupy nie umiały angielskiego. Zaskakująco nie pytał nas za wiele. Zadał normalne pytania typu, czy mamy jakąś rodzinę w Ameryce, od ilu lat jesteśmy w Polsce. Pod koniec, gdy już wypowiedzial te magiczne słowa: Kwalifikujecie się do wiza, zapytał o…. lokacje najlepszej restauracji wietnamskiej. Wyszczerzyłam się. To chyba nie było podchwytliwe, co? ;-)
Właściwie to nie wiedziałam. Jako Wietnamka tym bardziej nie jadam w wietnamskich barach i restauracji, wolę się stołować w domu. Więc dałam mu adres pierwszej lepszej restauracji, którą znam.

Paszport zatrzymali. Dostarczyli mi go kilka dni temu DHL’em (23zł). I nie jest w najlepszej kondycji. Cały jest zmiętoszony, lepki, jakby go dotykało tysiące osób, ma zgiętą okładkę i wiza mi nieestetycznie wystaje.
Na dodatek przykleili numer przesyłki do okładki, który to będę musiała ściągać zmywaczem do paznokci. Ugh. Zero szacunku. Bo przecież to oni nam łaskę robią, że tam lecimy.

Ale to jeszcze nie koniec. Kto wie czy tam na lotnisku nas nie odeślą spowrotem do domu. Na razie jednak – _no worries_

15 Comments

wh1t3en 12/05/2009

Co do Harlemu to polecam artykuł o grentyfikacji z DF ( http://wyborcza.pl/1,75480,5411425,Szanuj_menela_swego__Gentryfikacja_czy_rewitalizacja_.html ).

Szerokiej drogi!

brt12 12/05/2009

Też wpadnę w wakacje na coś koło miesiąc do Stanów (w wypadku rozszerzenia się grypy – do Kanady), więc z ciekawością dowiedziałem się co takiego ku temu zrobiłaś. Masz w planach tylko Nowy Jork, czy jedziesz gdzieś jeszcze?

brt12 12/05/2009

Ach, zapomniałem jeszcze zapytać: w sumie ile Ci zajęło od złożenia podania do otrzymania paszportu z rąk kuriera?

Paweł Wolak 12/05/2009

Mógłbym powiedzieć, że się o Ciebie martwię i życzę powodzenia, ale w otoczeniu wszystkich amerykańskich superbohaterów Lan będzie najlepiej chronioną osóbką na świecie. Dobrej zabawy!

Walker 12/05/2009

Jak ja Ci zazdroszczę! :) Czekam na dalsze relacje…

Lukem 12/05/2009

No to miłych wakacji. Podobnie jak Walker czekam na dalsze wieści i całą galerię zdjęć. ;)

Lanooz 12/05/2009

dzięki Wam :)

@wh1t3en: Ciekawy artykuł. Już niewiadomo kiedy po rewitalizacji następują grentyfikacja. Sądzę, że tutaj Harlem zyskuje przez swój specyficzny klimat, wywołującym adrenalinę..? :-P

@brt12: Wstępnie trzymamy się NY i okolic. Choć osobiście chciałabym też pójść dalej, na zachodnie wybrzeże: LA, San Franscisco etc.

Zaś całe formalności zajęły mi koło…2 tyg. Jednak trzeba jeszcze wziąć pod uwagę to, że dużo czasu spędziłam na czytaniu strony ambasady i forów o USA i paszport był dostarczony później z powodu majówki.

Ogłoszenia 15/05/2009

Heh no ładnie;) też kiedyś trzeba popracować nad wizą i fruu do usa ;]

malotka 19/05/2009

Osz Ty, a ja właśnie zaczęłam planować wyjazd na “za rok”.
Zazdroszczę i czekam z niecierpliwością na kolejne opisiki :)

pan anonymous 30/05/2009

szwendałem się w nocy po bronxie, harlemie i brooklynie, NYC to nie jest żadna dżungla, pewnie jest nawet przyjaźniejszy od dużych polskich miast

lila 04/06/2009

zazdroszczę Tobie niesamowicie, a powiedz czy jest możliwość że będę rozmawiała z konsulem-polakiem w ambasadzie? wolałabym z Amerykaninem (jak zauważyłaś są milsi)

Lanooz 04/06/2009

@lila: Raczej nie ma takiej możliwości. Twój rozmówca zawsze będzie Amerykaninem :)

Imię 23/07/2009

Skoro są tacy wylewni… to na co im wizy? ;>

SpeX 21/08/2009

A przypadkiem oni teraz już nie odsyłają na Okęciu? Coś takiego mi się obiło o uszy, iż udało się przenieść tą procedurę do nas. Tak więc jak coś nie wypali można zaoszczędzić na bilecie :>

Azgheros 02/01/2010

też bym chętnie wyjechał do USA pozwiedzać