Wolne blogowanie

“Slow Blog Manifesto” to manifest opublikowany w 2006 roku, manifestujący “wolne blogowanie”. Chodzi o częstotliwość wpisów na blogach, manifest zaleca zwolnienie w tym kierunku aby pozwolić materiałom dojrzeć. Przekonuje, ze nie wszystko co pisane impulsywnie i szybko jest dobre. Dowiedziałam się o nim niedawno, kiedy Michał P. Pręgowski z Technoblogu omówił tą kwestię – czy pisać rzadziej, to znaczy lepiej?

Po raz drugi przypomniał mi o tym Radek, który poparł manifest. Jak sam mówi, problem głównie dotyczy blogów newsowych:

Każdy z nas obserwuje tą biegunkę newsów. Krzykliwych, dramatycznych i “podkręcanych” tytułów, które żebrzą o kliknięcie. Osobiście zdecydowanie wolę te blogi, które piszą rzadziej (nawet raz w miesiącu) a lepiej. Tworzą własny unikalny kontent. Choć rację bytu mają również blogi newsowe, takie też czytuję, i takie maja chyba największą szanse na pieniądze z reklam i dziesiątki czy setki tysięcy unikalnych użytkowników.

a Slow Blogging ma nas od tego wyzwolić. Blogów newsowych nie będę się czepiać, na tym polegają – szybko serwować wiadomości i informacje i to z pewnością zostawia ślad na ich jakości.
Jednak mam wątpliwości co do zwykłych blogów – rzadsze pisanie nie zawsze się sprawdza. Czasami zdarza się, że rzadko publikowane wpisy traktują już o przeminiętym temacie na który był gęsty odzew. Wtedy zazwyczaj autor nie wnosi nic nowego do tej puli wpisów. Tylko powiela argumenty własnymi słowami – wiele takich Google Reader mi dostarcza.
(Chociaż to może być plus, bo przypomni to światu temat i dyskusja ponownie rozgorzeje dając nowe światło na temat)

Innym problemem jest zapał, który z czasem tak czy siak osłabnie. W momencie kiedy pojawia pomysł na wpis i czujesz tą blogową ekscytację, “muszę o tym napisać na blogu!” już wtedy warto przelać myśli na..ekran.
Im dłużej czekam tym bardziej nie mam ochoty pisać i coraz bardziej uwazam temat za nie warty opisania. Tą “ekscytację” można porównać do “impulsywności” – niepożądanego czynnika w Slow Blog Manifesto.
Jak dla mnie nie powinno się tłumić zapału->ekscytacji, to z czasem zabije możliwości blogowania autora. Rzadziej może znaczyć lepiej. Rzadziej może też znaczyć gorzej.

Pomysł już mocno dojrzewa podczas rzetelnego pisania. Bloggerom, którym zależy na jakości przestudiują temat wystarczająco dogłębnie i podczas stukania w klawiaturę będą myśleć o tym intensywnie, robiąc tysiące zmian w jednym tekście. Pod koniec sami stwierdzimy czy to wymaga dopracowania czy to jest wystarczające.

Grzegorz Wolejko jest dowodem na to, jak pisanie rzadziej pozytywnie wpłynęło na jego blog. Zaczął pisać rzadziej z prostego powodu, zabrakło mu czasu na bloga. Po pewnym czasie podsumował efekty wolniejszego blogowania.
Dzienna liczba odwiedzających się zmniejszyła, ale za to wydłużył się sredni czas przebywania na stronie jak równiez ilość przeglądanych stron na jednego czytelnika i ostatecznie jakość komentarzy wzrosła (czy to na pewno od tego?).
Zdecydowanie zmiana jest pozytywna. Na pewno coś w tym Slow Bloggingu jest dobrego.

Ale ja mówię, nie będę się ograniczać do żadnego rozkładu pisania, nie będę na siłę czekać aż pomysł dojrzeje (o ile w ogóle dojrzeje – ryzyko jest takie że zamiast dojrzeć może zgnić), postaram się też nie ulegać zbyt nagłemu impulsowi.
Jedyną regułą blogowania jest brak reguł.

PS: Z jednym się bezwzględnie zgodzę, Page Rank to potwór, dla mnie jest ostatnią rzeczą mówiącą o stronie.

8 Comments

Adam Klimowski 11/08/2008

Radek słusznie zwrócił uwagę na to, że “wolne blogowanie” powinno nie tylko oznaczać “przeciwieństwo szybkiego”, ale także “wolne od dyktatury pisania pod wyszukiwarki”.

rysielec 11/08/2008

Według rozchodzi sie też o uwolnienie się od obowiązku, że zaraz teraz musi powstać notka. Tekst powinien dojrzeć, na trochę chłodniej łatwiej wyłapać błędy i nielogiczności

radek 11/08/2008

Zasady są dla ludzi a nie na odwrót i taki manifest ma zwrócić uwagę na przesyt konieczności szybkiego blogowania (tego wszystkiego czego nas uczą poradniki blogowania), ale na pewno nie zmusza do pisania każdego postu powoli :)

I tak jak zauważa Adam Klimowski, ja w swym poście rozszerzyłem ten manifest na dwie dodatkowe rzeczy:
– swobodę w pisaniu tytułów, w blogowaniu newsowym muszą być one albo krzykliwe i sensacyjne albo pod SEO, a ja przynajmniej mam często ochotę zatytułować je bardziej tajemniczo lub oryginalnie po prostu;
– brak konieczności pisania pod SEO: słowa kluczowe i jeszcze raz słowa kluczowe.

Igor 11/08/2008

Zasada zlotego srodka takze w tym temacie powinna miec zastosowanie. Sa notki ktore powinny dojrzec i sie z nimi nie spiesze, a i tak zawsze są za wczesnie ;-)))) Ale sa notki, które nie moga czekać albo nie chcę żeby czekały, jak np. ostatnie gorace przemyslenia o bieżącej wojnie w Gruzji. Zapis pierwszych refleksji i w komentarzach mozna dopisywac korekty albo i nie. Natomiast reszta notek tzw. mainstreemowych staram sie by byla przynajmniej 2 razy przeczytana przed opublikowaniem. Tak jak mówisz: nie ma jednej reguły ;-))))

Pzdr – Igor

Asia 12/08/2008

Ja tam lubię “wolnych” blogerów, czyli takich, którzy nie zasypują nie wiadomo jaką ilością wpisów tygodniowo. I to nawet nie chodzi o jakość samych wpisów, tylko o to, że jak jest mniej, to mogę się wczytać, posmakować, przemyśleć. A jak codziennie wpada mi mnóstwo nowych tekstów, to przelatuje to przeze mnie, czytam pobieżnie i męczy mnie to. Nie mówię oczywiście o blogach newsowych, a raczej tematycznych i wnoszących sporo nowych (dla mnie) informacji i przemyśleń. pozdrawiam :)

Lukem 12/08/2008

Sam ostatnio uprawiam wolne blogowanie. Raczej z konieczności niż wyboru…

Ale to oczekiwanie, aż “materiały dojrzeją” nie zdaje u mnie egzaminu. Jeżeli między pomysłem na wpis, napisaniem go i opublikowaniem minie więcej niż kilka(naście) godzin – to później ogarniają mnie wątpliwości (warto to w ogóle pisać, takie banały itd.) i tekst ląduje w koszu. Albo w ogóle nie powstaje.

Lanooz 12/08/2008

@Asia, mówisz, że “nawet nie chodzi o jakość” więc czy to znaczy, że jeżeli blogger pisze czesto i bardzo ciekawie to też tego nie lubisz? Dlaczego nie możesz zostawić nadmiar wpisów na następny raz? :)

Piotr Kruczek 01/12/2009

Dobra filozofia, ale też i musi być dopasowana. Inna sprawa, że w przypadku blogów często chyba im więcej = tym mniej.
Pozdrawiam, PK