RSS, time-saver i time-waster


[czym jest rss?]

Moja obowiązkowa przyjemność

2 lata temu zaczęłam używać RSS, zachęcona tym, że może w końcu będzie mi się udawało dotrzymać kroku Internetowi i zaoszczędzę sobie dużo czasu. Dobrze mieć wszystko na tacy, prawda? Jednak z czasem, kiedy coraz bardziej się angażowałam Internetowo, nadążanie tym sposobem stawało się ciut uciążliwe. Przewracałam oczami na widok kilkuset nie przeczytanych wiadomości. Nie potrafiłam regularnie czytać feedów aby utrzymać stałą liczbę nieprzeczytanych na niskim poziomie.
“Dzisiaj jestem zajęta, zostawię na jutro. / Dzisiaj też jestem, to już zostawie na weekend” – w ten sposób nabawiłam się tysięcy zaległości, coraz mniej chętnie się zabierałam do tych świeższych niusów. A to był przecież licznik…tylko licznik..
W ferie zimowe zabrałam się za te kilkadziesiąt tysięcy (!!) niusów, przejrzałam wszystkie i to dość w krótkim czasie. Zabrałam się za nadrobienie z zamiarem przeniesienia się na nowy czytnik Google Reader (i tak go jednak teraz nie używam) i nie chciałam zastawiać wiadomości nieprzeczytanych, to byłoby marnotrawstwo.
Od tego czasu nieźle mi idzie ze stałym przeglądaniem rss’ów. Dla mnie określenie “dużo” na ilość materiału do przeczytania zaczyna się od koło 800 i staram się tego nie przekraczać…(no cóż, aktualnie mam nieco ponad 2tys zaległości).
RSS to dla mnie…’obowiązkowa przyjemność‘ na którą muszę pozostawić jakąś lukę wolnego czasu.

Oszczędzanie czasu na oszczędzaczu czasu.

RSS uznawany niegdyś jako super oszczędzacz czasu chyba przestał takim być. Dopiero co rozpowszechniony a już zaczeliśmy narzekać. Jak zazwyczaj to bywa, nasze narzekania mają źródła w ludzkim lenistwie.
Pierwotnie feed pomaga nam oszczędzanie czasu, ale z drugiej strony przez niego tracimy głowę dla materiału. Niezastanawiając się dodajemy kolejne strony i blogi do czytnika. Zachłannie zbieramy treści, gromadzimy je bo to coś strasznego być nie na czasie, ale potem czytanie uzbieranych treści jest katorgą. Traktujemy to jako kolejny, męczący obowiązek i ledwo powstrzymujemy się od kliknięcia w guzik “mark all as read“w czytniku (ja osobiście omijam go z daleka, a Wy z tego co widzę już się nawet nie powstrzymujecie od tego).
Nie mamy ochoty czytać, bo rzekomo zabiera cenny czas, bo mamy dość zalewu treści czy też uważamy, a co wazniejsze informacje same nas znajdują – ja tu widzę tylko preteksty dla lenistwa.
Wiadomości traktujemy często jak muchy latające koło nosa.

Co gorsza szukamy sposobów aby oszczędzić czas na czytaniu rss, nazywanego zamiennie time-saverem. Nie szkodzi, że to mały paradoks, w końcu ludzie zawsze dążyli do…kondensacji czasu wykonywania zadań, jest to już część naszego sposobu życia – zrobić coraz więcej w coraz mniejszym czasie.
Od teraz przyjemność czytania newsów w wolnym czasie staje się naszą zmorą i pracą.

Addicted

Pomimo, że przestaje to być przyjemne jesteśmy od tego uzależnieni – od informacji. W końcu wiele rzeczy zależy od tego czy jesteśmy poinformowani czy nie. I to nie pomaga nam zerwać z niepoprawnym partnerem jakim jest rss.
Uczestniczymy w swojskim wyścigu, którego celem jest zabicie licznika w czytniku. Rywalizujemy także o pierwszeństwo informacji. Najlepiej jak my jesteśmy tymi pierwszymy, którzy przekażą wiadomość najbliższemu otoczeniu, nie? To kolejne rzeczy, które determinują nasze uzależnienie.

Odwyk

Ja osobiście nie potrzebuję odwyku, bo nie czuję się uzależniona.
Ale pewna bloggerka, Cygnoir, jest świadoma swojego uzależnienie i podjęła w tej sprawie pewne kroki. Postanowiła przez jakiś czas nie otwierać czytnika. Idzie jej nawet całkiem nieźle.

No dobra…a co potem? Co po tym odwyku? Znów się wróci do czytania rss’ów i znów zacznie się “uzależnienie”. Pamiętajmy, że takie uzależnienie nie jest typowym jak od np palenia tytoniu. To nie jest odzwyczajanie organizmu, a więc Cygnoir próbuje odzwyczaić swoje pożądanie informacji? Impossible.
Więc czemu by to miało służyć? Ja to bym potraktowała jako krótkie wakacje od natłoku informacyjnego, ale po tych wakacjach i tak wraca się do pracy.

Od niedawna staram się teraz subskrybować tylko najpotrzebniejsze źródła i przede wszystkim czytać regularnie.
A co Wy robicie żeby RSS nie anihilował Wasz czas? Jak podchodzicie do codziennego przeglądania pRaSSówki?

24 Comments

brt12 26/04/2008

Ostatnio tak stwierdziłem, że statystyki z RSS powinno się podawać w CV – mnóstwo się można dowiedzieć o zainteresowania, pilności, szybkości w selekcji informacji oraz o innych cennych umiejętnościach.
To właśnie jest dobry efekt uboczny RSS-ów: trenuje się selektywność wciąż napływających informacji. W RSS-ie mam jednak dość wąskie grono stron, które śledzę (jakieś 40 źródeł).
Na więcej po prostu szkoda mi czasu i nie dodaję ich tylko z tego powodu, iż wiem, że później będę miał problemy takie, o jakich wspomniałaś. W związku z tym np. newsy czytam na stronie głównej gazeta.pl czy tvn24.pl kiedy mam na to czas. Szkło kontaktowe oglądam bez informacji przez RSS, ale raz dziennie siadłszy z kanapkami. Niektóre blogi, które mają zbyt częste wpisy po prostu wyrzucam z GReadera, gdyż często się okazuje, że pisze się na nich o każdej bzdurze.

I dzięki temu nie mam zbyt wielkiego problemu z nadmiarem RSS-ów :)
Aha, zapomniałem wspomnieć, że nieraz również nie waham się oznaczać wszystkie jako przeczytane. I tak wiem, że zaległych nie miałbym czasu przeczytać.

ketsu 26/04/2008

Bah, wychodzi na to, że to o czym piszesz zupełnie mnie nie dotyczy – z prostej przyczyny – nie czytam i nie subskrybuję żadnego RSS-a (0o). Próbowałem z 3-4 razy i za każdym jednym łatwiej było mi wejść na jedną, dwie, trzy strony i zerknąć, czy coś nowego się nie pojawiło. A aktualności z kraju/świata? Poza przeglądaniem gazety.pl via mini operę w drodze do pracy nic mi nie zastąpi zwykłej, papierowej prasówki, najczęściej w postaci darmowego “metra” – widać jestem staroświecki :)

Fanatyk 26/04/2008

Przeczesałem feedy i część wywaliłem. Teraz jest już całkiem dobrze. Spokojnie się wyrabiam ze wszystkim :)

Wimmer 26/04/2008

100 kanałów w GReaderze, 1000-1500 newsów dziennie, czytam 100-150, resztę przelatuję po tytułach i ewentualnie zajawkach. Potem bez litości Oznacz wszystkie jako przeczytane. I jeszcze błogosławiony przycisk Dodaj gwiazdkę, którym oznaczam rzeczy warte późniejszego wykorzystania.
Tyle tylko, że to w sporej mierze część mojej pracy zawodowej, za którą mi płacą – redakcyjny obowiązek wyszukiwania ciekawych tematów.

Łukasz 26/04/2008

Kanałów w czytniku mam około 180, głównie są to blogi i serwisy z wiadomościami z kategorii, które mnie interesują (media, marketing, internet, giełda i ogólnie gospodarka plus “zwykłe” wiadomości). Do tego kilka rzeczy rozrywkowych. I co? I około 2 godzin dziennie poświęcam na przeglądanie i czytanie tego wszystkiego. A jak nie mam czasu to “dodaję gwiazdkę” i czytam w wolnym czasie.

Uzależnienie? Trochę tak – lubię wiedzieć wszystko “od razu”.

Jednak ważniejszą sprawą jest lenistwo. Czytam te kilkanaście blogów i wchodzenie na każdy z nich graniczyłoby z cudem. Jak miałbym to robić? Otwierać strony po kolei? Czytać kawałek i zastanawiać się czy już to przeczytałem czy nie? Sądzę, że zajęłoby to pół dnia. Dlatego RSS jest zbawieniem, nawet jeśli statystyki GReagera na dzisiaj to około 1700 przeczytanych elementów w ciągu ostatnich 30dni (zapewne nie więcej niż 30% wszystkiego co się pojawiło).

Kiedyś gdzieś (chyba w jakimś komentarzu) napisałem o tym jak zmienił się mój sposób czytania: najpierw była papierowa prasa, potem pierwsze 2-3 akapity (chyba że tekst był interesujący :) artykułów w internecie, później lidy, a teraz – przede wszystkim część czytam, a resztę skanuję (nie czytam!) – ale chodzi tylko tytuły w GReaderze. Jeśli tytuł mnie zaciekawi, to czytam lid i ewentualnie cały tekst, o ile jest dostępny w RSSie w całości.
Oczywiście są wyjątki od reguły i niektórych autorów (ale to dotyczy tak naprawdę TYLKO blogów) w całości, a nawet nabijam page views :)

Całą resztę traktuję “Mark all as read”. Z czystym sumieniem.

Walker 26/04/2008

162 kanały, 4802 itemy w ciągu ostatnich 30 dni. Ja doskonale wiem, że to jest za dużo. Problem jednak w tym, że ciężko sobie odpuszczać. Jednak zawsze wszystko nadrabiam i coś nie pozwala mi klikać “mark all as read”. Przelecę chociażby po tytułach i sam pozaznaczam, “byleby nie stracić”.

rav 26/04/2008

U mnie jest zaledwie 19 kanałów, z czego trzy to strony inne niż blogi. Zawsze wszystko przejrzę i jeśli mnie zainteresuje, to zajrzę. Gdybym miał codziennie czytać wszystkie kanały po dwie godziny, to przed komputerem musiałbym chyba siedzieć caaaaały dzień :)

Lymorn 26/04/2008

Ja zasadniczo podzieliłem rss-y na kategorie, te do czytania na bieżąco (newsy, blogi “poczytne”), oraz te które zawierają ciekawe informacje (głównie blogi ściśle tematyczne), ale do czytania w momencie kiedy będę miał taka potrzebę/ochotę/kaprys/itp.
Oraz systematyczne czytanie, bo o zaległości bardzo łatwo, a liczby potrafią zniechęcać ;)

Lukem 26/04/2008

A ja nie mam problemu z RSSami. Subskrybuję dość wąskie grono blogów. Osobna kategoria to webkomiksy, śmieszne cytaty i Dziennik Internautów. Resztę przeglądam (“osobiście”) posiłkując się del.icio.us.

Choć fakt faktem, w czasach kiedy miałem zaabonowane dwa razy tyle blogów co teraz plus TechCrunch, BoingBoing i Engadget każde kolejne otwarcie czytnika było sort-of stresujące. W pewnym momencie jednak zadałem sobie pytanie – jaki procent tego szumu informacyjnego ma realne znaczenie dla mnie i mojego sieciowego egzystowania? Albo inaczej – jaki procent wiadomości generowanych w sieci jest na tyle ważny, by gonić za nim jak za prawdziwą czekoladą w czasach PRL?

Od tamtej pory częściej sprawdzam pocztę niż kanały, a klawisza “Oznacz jako przeczytane” używam bardzo rzadko. Mój licznik bardzo rzadko wychodzi powyżej 100 nieprzeczytanych elementów. Nie mogę tylko przyzwyczaić się do chwalonej przez Pawła Wimmera gwiazdki. ;)

rysielec 26/04/2008

Hm, według mnie najsensowniejszym wyjściem będzie selekcja i zastanowienei się czy dane informacje jest nam tak naprawdę potrzebna. ;)

lavinka 26/04/2008

Wyrabiam się, bo mam zaledwie trzydzieści kilka blogów w czytniku. A regularnie dodaje wpisy kilkanaście z nich. Najwyższa liczba nieprzeczytańców to sto parę. Ale nadrobiłam dość szybko. Nie zawsze starcza mi czasu na dokładne zapoznanie się z wpisem. Raczej czytam parę zdań, cy temat naprawdę mnie interesuje i lecę dalej :)
Jestem na bieżąco. Jutro planuję być sporo czasu poza domem więc zapewne coś mi przybędzie do czytania…

Adam Klimowski 26/04/2008

pRaSSówkę staram się przeglądać na początku dnia- liczba wpisów jest jeszcze wtedy do ogarnięcia. W Operze mam na stałe otwartą zakładkę z Google Readerem, dzięki czemu zawsze wiem, czy jest coś do przeczytania.

A sam mechanizm RSS to wspaniała rzecz, oszczędzająca mój czas.

Lanooz 26/04/2008

o tyle mam lepiej z tymi portalami informacyjnymi, że wykupuję prenumeratę papierowej gazety wyborczej. I już nie musze zbyt często przeglądać główną portali.
Pomimo rss’ów, nadal czytuję prasę papierową.

ketsu po prostu nie masz takiej silnej potrzeby jak rssowcy. nie jesteś wiecznie głodny informacji :D

W pewnym momencie jednak zadałem sobie pytanie – jaki procent tego szumu informacyjnego ma realne znaczenie dla mnie i mojego sieciowego egzystowania? Albo inaczej – jaki procent wiadomości generowanych w sieci jest na tyle ważny, by gonić za nim jak za prawdziwą czekoladą w czasach PRL?

Lukem, wiesz…oprócz kwestii internetowej egzystencji dostarczane treści są po prostu..ciekawe. lubię je czytać nawet jeżeli są zbędne w naszym życiu ;) informacja nieważna wcale nie musi być niepotrzebna.

Wimmer, Lukemco do gwiazdek…to znów filtrowanie i gromadzenie zaległej informacji, którą mamy w najbliższym czasie przeczytać. Ja nie potrafię ich stosować bo po pewnym czasie znów bym miała kilkaset rzeczy do przeczytania..co prawda już przefiltrowanych, no ale.

Szarex 27/04/2008

Na początku, jak miałem niewiele rssów było dobrze. Każdego subskrywanego blogera kojarzyłem nawet z nicka. Teraz klikam tylko na poszczególne kanały, czytam tytuły i… oznaczam jako przeczytane – chyba, że coś mnie naprawdę zaciekawi – podobnie jest z innymi rss-ami. Czytanie wszystkich od deski do deski mijało by się z celem. Przeważnie z około 100 kanałów wyławiam do 50 wiadomości i dopiero wtedy bliżej się z nimi zapoznaje – a reszta leci do kosza zeby nie kusiła :)

glsh 27/04/2008

Przyznaje, że nie mam dużego kłopotu z RSS, najprawdopodobniej jest to spowodowane niewielką ilością subskrypcji. Zdarza się, że czasem kilka dni nic nie czytam, później stosuje bliżej nieokreśloną metodę selekcji, a resztą się nie przejmuje, w dzisiejszych czasach trzeba się pogodzić z faktem, iż informacji jest za dużo i wszystkiego nie przeczytamy.

Szarex 27/04/2008

Swoją drogą ciekawe, że nikt nie wydał jeszcze gazetki z najciekawszymi rzeczami znalezionymi przez redaktorów w RSS-ach – może ktoś się zainspiruje tym obrazkiem w tym wpisie i zrobi coś takiego :)

Lukem 27/04/2008

Porównania (szczegolnie słodkie) trzymają się mnie ostatnio.

Widzisz Lan, z RSS jest trochę jak z Forrestowym pudełkiem czekoladek – nigdy nie wiesz na co trafisz i o czym przeczytasz tym razem. Jednego dnia może to być 1-2 ciekawe wpisy, innego więcej. Niby można przelatywać po nagłówkach, ale to jak skakanie po kanałach tv – mało produktywne i niewiele zostaje po tym w pamięci, szczególnie jeśli liczba wiadomości do przeczytania idzie w setki. A oznaczanie ich jako przeczytane bez patrzenia to nic innego jak oszukiwanie samego siebie (i przy okazji statystyk FeedBurnera).

Zresztą jestem podobnego zdania co cytowany przez Marte Klimowicz
student – ważne i ciekawe informacje dotrą same do mnie, nawet poza czytnikiem RSS.

futomaki.pl 27/04/2008

Ja staram się oscylować w okolicy 60 feedów. Puki przeglądam na bieżąco, to nie ma problemu. Gorzej jak się nazbiera, to wtedy już trudniej to ugryźć. “Wszystkie jako przeczytane” raczej nie używam – co najwyżej przelatuje szybko po samych tytułach i otwieram w osobnych zakładkach same perełki, które rzucą mi się w oczy.

cimlik 28/04/2008

Raczej nie mam z RSS problemów. Śledzę 30 blogów, głównie znajomych i kilka technicznych. Zaspokaja to całkowicie moje potrzeby. Poza tym niektóre strony odwiedzam raz za czas i dorzucę co swoje. Technika czytania? Klikam na ikonkę w trayu zaraz po tym, jak zmieni kolor ;).

Obowiązkowa przyjemność? Jak nie chcesz, to nie czytaj. No chyba, że to mocne uzależnienie, sądząc po ilości feedów faktycznie tak jest ;).

Viking 06/05/2008

Wszystkiego na z okazji urodzin, Lan!;)

radek 10/05/2008

Ja mam w tej chwili 38 subskrypcji. Żadnej która generuje więcej niż 3 wpisy dziennie. Są za to takie feedy, które może napiszą raz w miesiącu a ich nie wywalę. Wiadomości polityczne, sportowe (piłka nożna i formuła 1) oraz ogólno internetowe czytam po prostu na danej stronie. Jak mam czas to czytam, jak nie to nie. Jak coś mi umknie a jest ważne to na pewno się o tym dowiem dzięki jakimś odbiciom informacji od innych osób, stron, blogów. Mówi się już nawet o user filtered content. Stąd dość spora liczba w mym czytniku shared items – od 5 osób w tej chwili.

Dzielę sobie też te subskrypcje ze względu na jakość feedów – te z których muszę przeczytać wszystko i te które mogę przeskanować i zaznaczyć mark all as read.

Ganc2 20/05/2008

Ja tam właśnie przeglądam sobie RSSy właśnie niczym gazetę – przelatuję oczzami po nagłówkach i wybieram te, które najbardziej mnie zainteresowały – nie muszę wiedzieć wszystkiego. I wtedy to jest dla mnie przyjemnośc ;-)

Gwoli ściśłości – subskrybuję równiutkie 99 kanałów subskrycji.

Najgorsze co może być w RSS’ach to ich ręczna synchronizacja, kopiowanie, wklejanie feedów itd… Osobno w każdym czytników…
Używam czytnika systemowego (widget w Windows Vista) oraz wersję z Windows Mail. Sporadycznie czasem paseczka (w sumie chyba go odinstaluję, bo z niego nie korzystam), czy GoogleReader’a

homikus 23/05/2008

Hej, a skąd masz taką wspaniałą, piękną ikonkę? Czy można ją zachachmęcić? Zakochałem się w niej :-]

Raistlin 12/09/2008

Watek troche stary, ale dodam swoje 3 grosze. Sprobuj netvibes.com – dzieki niemu znow zaczalem czytac rssy, ktore mi tylko narastaly w “tradycyjnym” czytniku.